0

Do trzech razy – sztukafeatured

… Pan Kazimierz, tak mało dziś słów. Podaję sok w dziecięcym kubku, zwilżam wargi gazikiem, kremuję, głaszczę. Mam wrażenie, że jestem dziś tylko dla Kazinka, że tylko ja go widzę – co za natrętna iluzja. W przeciągu siedmiu godzin zaglądam do niego tak często jak tylko mogę. Mały wyścig z czasem, który przegram i tak. Za którymś razem spotykam syna. Bezradne, życzliwe oczy, które uśmiechają się do mnie z wdzięcznością, Czytaj dalej

2

Drugi wdechfeatured

… Bogumiła zapada się w siebie, nie widziałam jej pięć dni, to epoka. Oddycha spokojnie, choć płytko; żadnych niepokojących dźwięków. Wydzielina miarowo wycieka trachotomijną rurką, cały gazik mokry. Widok niepiękny, ale tak być musi. Cieszę się, że rurka niezapchana. Jej kruche palce dotykają brzegu gazika, gładzą pościel, delikatnie uklepują tę białą, miękką krainę.Ostatnią, po której podróżuje. Fala czułości. Zmienił się kolor Czytaj dalej

1

Śmierć powadze chwilifeatured

Jesienią na raka płuc zmarł mój teść. To dzięki niemu trafiłam do hospicjum, dzięki niemu oswoiłam strach, a słowo stało się ciałem. Swoją drogą z ojcem stało się odwrotnie. Kilka dni po pogrzebie taty wchodzę do pokoju synka, a tam mały leży na podłodze. Przykrył się dużą plastikową pokrywą od pojemnika na klocki, tylko nogi wystają. Dookoła porozstawiał małe, ogrodowe lampki. I ani drgnie. Co to jest, Bartusiu? – pytam Czytaj dalej

0

Pierwszy dyżur – wolontariatfeatured

… Pierwszy dyżur na oddziale. Ludzie oddzieleni od zdrowia, nadziei, rodziny, od siebie samych; nie tańczą z gwiazdami, nie rzucają się w wir wyprzedaży. Oddział, oddział generalny. Wchodzę. Pani Bogusia, zaawansowany rak krtani, wydzielina sączy się poprzez tracheotomijną rurkę, bolesny bulgot, bezradność. Nie wolno mi dotykać pacjentów, nie mam jeszcze podpisanej umowy, zakaz. Nie umiem odessać śluzu, ułatwić oddychania. Opiekun medyczny załatwia sprawę Czytaj dalej

Loading...