0

Bliscy nieznajomifeatured

… Dotarłam na pogrzeb przed czasem. Ciepły, słoneczny dzień; wczesne popołudnie leniwie się snuje. Pan na parkingu uśmiechnięty, pomocny, kwiaciarki nienachalne. Czuję na sobie zaciekawione spojrzenia sąsiadów Kazimierza („Czy z rodziny, od kogo?”). Przycmentarny kościółek z dość nietypowym ołtarzem: drewniane bezrzęsne oko-gigant obramowane wielkim trójkątem. Bez źrenicy; trochę trudno o Obecność. Prostopadle do promienistego trójboku drewniany prostokąt trumny – geometria ostatniej drogi. Trumna zamknięta – Czytaj dalej

0

Bezsiłekfeatured

… Dziś o 14.00 pogrzeb Kazimierza. Tulipany czekają w przedpokoju razem z czarną sukienką. Żona Kazia upiera się, bym była na stypie. Będę. Jest mi niewymownie smutno. W piątek pogrzeb naszego przyszywanego dziadka Miecia, którego kochałam od 15-u lat. Odszedł dzień po Kazinku, o tej samej godzinie. Ostatnio więcej czasu spędzałam w hospicjum niż przy dziadku, czego nie mogę sobie darować. Na szczęście ostatnia rozmowa – w szpitalu – Czytaj dalej

2

Cudfeatured

… …I stał się cud. Hospicy i Hosanna mają u wiosny chody; oto niezbity dowód: słońce w rozkwicie, na dworze plus 10, rozśpiewane ptaki, łagodny wietrzyk. Generalnie jestem w hospicjum co drugi dzień. Coś się jednak stało. Poczułam, że chcę dziś, poza kolejnością. Odstawiłam synka do babci i parę minut po 15-stej weszłam na oddział. Po pierwsze Kazimierz, zawsze Kazimierz. Atomek wita mnie na korytarzu: -„Kaziu umiera, Czytaj dalej

0

Wiosna wiofeatured

… Na oddziale pobytu dziennego ruch jak w ulu. Przygotowania do świąt. Wpadłam tu na chwilę szukając koordynatorki wolontariatu. Nie mam czasu tu bywać, jakoś zawsze wybieram górę, tych bardziej bez wyjścia. Pani Krysia trzyma w ręku stare dentystyczne szczypce. Przed nią kartka i pocięta wełna. Nabiera drobne pasemka i układa je cierpliwie na posmarowanej klejem kartce. Całkiem ciekawy pomysł – z gałgankowych resztek rodzi się Czytaj dalej

0

Puste łóżkafeatured

… Sławek szklarniowy pojechał na przeszczep skóry. Wreszcie. Sprawa opóźniła się o tydzień. Sławek zgasł na te dni, nie wierząc już w jakiekolwiek pomyślne rozwiązanie. Dużo czasu spędzałam przy jego łóżku. Na szczęście antybiotyk zadziałał, opuchlizna zeszła, wyniki się poprawiły. Ulga dla wszystkich. Przed operacją podano mu dwie porcje krwi. Obserwowałam, jak zmienia się kolor jego twarzy; usta zrobiły się czerwone, policzki Czytaj dalej

0

Stiwifeatured

… Stefan był od początku, od mojego pierwszego razu na oddziale. Szur kapci na korytarzu, niebieski żoniny szlafrok, rozbrajający uśmiech w oczach. Stef robił kilometry po hospicjum, kolejno rozgrzewał fotele na tarasie. Pierwsza nasza rozmowa odbyła się właśnie na miękkich fotelach, pomiędzy dwoma oddziałami, w zawieszeniu pomiędzy piętrami. Właściwie pośrodku hospicyjnego krzyża. -„ Witam, jak się pan czuje?” -„Jutro wychodzę do domu, no bo po co Czytaj dalej

0

Dzień kobietfeatured

… Bogusia od tygodnia mieszka w innym hospicjum. O ile nadal jest. Leżała tak cicho, bezkolizyjnie, że przeniesiono ją do „lżejszej”, podmiejskiej placówki, tym samym zwalniając miejsce dla kogoś, nad kim bardziej „trzeba popracować”. Generalnie tu jest front. Bogumiła wylądowała na tyłach. Smutno mi, lubiłam jej usychający czas, spokój, aksamitną poszewkę policzka, rozmyty błękit szeroko otwartych oczu, wianuszek siwych włosów. Bogu miła… Czytaj dalej

0

Sześć, może siedemfeatured

… Minęło sześć, może siedem długich dyżurów, które mnie zaniemówiły. Nie da się tu odsiać pewnych obrazów, spotkań i myśli. Rzeczy najważniejsze, rzeczy najtrudniejsze zostają w ciszy. Zatem migawki, flesze, strzępki i roztopy: Kefir. Pan Oskar, nie wiedzieć czemu, leży dziś w innej sali. Nienaturalnie wielki brzuch, chude ręce i nogi, twarz średniowiecznego mnicha, skóra niczym stary bursztyn. -„Dzień dobry, jak Czytaj dalej

0

Przed koncertemfeatured

… Energicznie wchodzę na oddział. Jestem sama, bez Atomka. Pan na wózku tarasuje drogę do sławkowej szklarni. Mozoli się tarmosząc inhalator na kółkach. Zmiana planów. – Mogę pomóc? Instalujemy inhalator, wózek i samego Krzysztofa w łazience. – Będzie pani uprzejma poczekać? Robę ósemki na korytarzu, nie chcę stać pod drzwiami i krępować. Mimochodem słyszę córkę jednej z pacjentek. Rozmawia przez telefon: „Jak dobrze, że tu trafiliśmy. Tu jest taka Czytaj dalej

1

Oswojafeatured

… Piotra już nie ma. Umarł kilka godzin po moim wyjściu. Zastanawiam się czy iść na piątkowy pogrzeb, by raz jeszcze przytulić jego filigranową córkę i żonę. Nie wiem. Na jego miejscu leży bezzębny staruszek; wesołe, życzliwe oczy, przytomny wzrok. Uśmiecha się, gdy dotykam jego ręki. Sławek próbuje się trzymać, ostro wziął się za ćwiczenia z rehabilitantem. Rozmawiamy o oranżadzie w proszku sprzed trzydziestu lat, aucie, które żona Czytaj dalej

Loading...