Studnia

Studniafeatured

W najnowszym „Newsweeku” możecie przeczytać artykuł o Pe. Bardzo dobry artykuł.

Lekarze diagnozowali z jednej strony stan wegetatywny, z drugiej zespół zamknięcia. Pierwszy to funkcje bez świadomości, drugi – świadomość ociosana z odruchów.
Wegetacja czy egzystencja. Dziś nie ma wątpliwości.

Kilka dni temu Pe mozolnie wymrugał sekwencję liter. Każde ze słów wymagało skupienia, czasu i nadludzkiego wysiłku.

– W. Mojej. Głowie. Rodzą. Się. Koszmary.

Pytać dalej, wejść?
Bliscy wchodzą.

– Boję. Się. Że. Będę. Pochowany. Żywcem.

Poradziło sobie tylko ośmioletnie dziecko. Przytuliło tatę i powiedziało:

– Będę cię kochał tak długo, aż nie umarnę.

Tak bardzo boję się dziś jechać do Ciebie, Pe. Tak bardzo nie umiem Ci pomóc.
Jesteś sam na dnie studni. Zaglądam tam od roku, walę, bębnię, uciekam, wracam, śpiewam, śmieję się, płaczę.

Na brzegu Twojej samotności mogę tylko stać.
Najczęściej jak słup soli.

http://spoleczenstwo.newsweek.pl/zycie-pe–dalej-jest-juz-tylko-smierc,102288,1,1.html

  • Mój syn też mi tak powiedział, że będzie mnie kochał tak długo, aż nie umarnie… A ostatnio mi powiedział, że chce szybko umrzeć, bo chce być jak najszybciej w Niebie, bo tam jest Siostrzyczka…

  • ale jesteś!

  • Chętnie przeczytam artykuł. Niesamowite są te oczy. Jestem w sumie nikim, zwykłym internetowym przechodniem, ale proszę serdecznie pozdrowić Pe i powiedzieć, że ma bardzo mądrego synka, ale przecież na pewno to wie.

    "Życie nie mieści się w życiu". Faktycznie to bardzo mądre.

    pozdrawiam
    Joanna

  • Anonimowy

    Przejmujące… Nawet nie wyobrażam sobie co Pe przeżywa. I jak się boi… Proszę Go pozdrowić, nawet na dnie studni znalazł iskrę życia.
    banita

  • Na dnie studni jest się samemu. To najgorsze w tej ciemności.
    Jednak tam wysoko w górze, nad krawędzią widać twarze. One tam są, już zawsze będą, wierzą, czekają, walczą.
    Trzeba ciągle wyciągać do nich ręce.

  • Anonimowy

    Zorka – dzięki !!!
    georges i mery

  • Przykro mi, ale nie czytam Lisweeka.

  • Anonimowy

    Zorko, myślę, że nie stoisz, jak ten słup. Albo: nie stoisz bardziej niż stałabyś przy jakimkolwiek innym człowieku. Każdy z nas ma w środku tą swoją samotność, wiesz o tym. Nikt nie może jej zaradzić. Ona ustępuje tylko wtedy gdy kochamy.
    P. ma dzieci, dla nich stara się walczyć. Ma ich miłość.
    To być może brzmi bezczelnie, ale masz szczęście, że on Ci mruga swoje lęki. Temu możesz zaradzić, o tym porozmawiać. Być obok.
    To bardzo konkretny sygnał i wskazówka.
    Ja bym chciała, żeby moi mrugający byli tak – nomen omen – otwarci. A tu inna mentalność mimo bardzo intymnego kontaktu. I tylko łzy, kiedy już. I wszystko na wyczucie.

    Żałoba po własnym ciele to jedno, ale raz zdarzyło mi się powiedzieć, że minie. Żałuję. Minęła, tak, wraz z życiem. Więcej tak do nikogo nie mówiłam.
    Jesteśmy samotni, w chorobie szczególnie. Tak po prostu jest. Jedyne, co możemy, to być obok.
    Wszystkiemu nie zaradzimy.

    Pozdrawiam
    Agnieszka

  • "Minie", "będzie lepiej" – najczęstsze efekty naszej bezradności. Naukę milczenia mam w toku. I coś czuję, że nie jestem w tym sama, Agnieszko. :*

  • Anonimowy

    Kochanie nasze, przecież wystarczy BYĆ… to jest najważniejsze. Jak można wycenić czy coś się zrobiło i czy jest to komuś potrzebne, pomocne. Faktem tylko jest to, że nie wiem jak Pe dodać otuchy. Przekaż mu że jest w moich ( i nie tylko moich) myślach – Jola W.

  • Taka samotność jest najgorsza i najbardziej mnie ona przeraża.

    Mogłabym prosić o link do artykułu, bo z załączonego obrazka nie da się czytać?

    Justyna

  • Nie ma w sieci; tylko wydanie papierowe.

  • W Kiosku czekając na busa przeczytałam. Miałaś rację, artykuł jest bardzo dobry.

  • Często nie powiedzieć nic mądrze jest trudniej niż powiedzieć coś głupio…

  • Zorko, Twoje opisywanie rzeczywistości to przynajmniej dla Przeczytałam artykuł w zakupionym w kiosku egzemplarzu i zobaczyłam całą sytuację bardziej optymistycznie. Rozbawił mnie fragment ze "studiowaniem" Moniki Bellucci. Sytuacja jakkolwiek trudna, daje nadzieję, jest oddana rodzina, przyjaciele, motywacją są ludzie w podobnej sytuacji, którym udało się po żmudnej rehabilitacji odzyskać chociaż częściową sprawność i tego trzeba się trzymać.
    Słyszałam o wielu przypadkach pomyślnego uratowania ludzi po upadku do naprawdę głębokiej studni.

    pozdrawiam, życzę dobrego dnia
    Joanna

  • Ucięło mi: Twoje opisywanie to przynajmniej dla mnie literatura wysoka i dlatego wielce prawdopodobne, że mogę niewłaściwie interpretować.

  • …piszę pracę na podyplomówkę i taka myśl mi przyszła do głowy… A gdyby tak opracować dla Pe tablicę Blissa?… Mógłby wskazywać od razu całe słowo czy wyrażenie, to szybciej niż po literze… A może zresztą już na to wpadliście…

  • Dobry pomysł.

  • d.

    Czytałam artykuł w zeszłym tygodniu. Wstrząsające, przerażająca jest bezdusznośc, obojętność wobec drugiego człowieka.

  • Mój syn wielokrotnie po stracie tatulka pytał ale Ty nie umarniesz mama…?
    Póki on jest to nie, nie mogę….