Dwiefeatured
Matylda leży na korytarzu, wciąż się uśmiecha.
– Urodziłam ośmioro dzieci, ostatnie były bliźniaki. No, nie za bardzo planowane, za to nasze i z miłości. Mieliśmy trzy pokoje, po dwie ręce do pracy – dlaczego by nie dać rady? Wszystkie dzieci wyszły na ludzi, są zdrowe, pracują. Wnucząt mam dwadzieścia pięć i prawie dwa razy tyle prawnucząt. Jakby nie patrzeć, cała wioska! Z mężem dożyliśmy pięćdziesiątej ósmej rocznicy ślubu, zmarł dwa lata temu. Był bardzo dobry, wciąż się śmiał. Kupiłam grób głębinowy. Mój proboszcz – fajny taki, młody – zażartował, że skoro mąż całe życie leżał na mnie, to ja mogę śmiało po śmierci leżeć na mężu. Sprawiedliwie.
Za ścianą Róża.
Jedyna córka nie żyje, nie żyje mąż, wnuki za granicą.
Bez słowa.
Zmiana opatrunku, pielęgniarka prosi o pomoc. Niewiele robię, odsuwam łóżko, podaję podkład. Róża leży na boku. Wsmykuję się pomiędzy łóżko a ścianę, kucam, chwytam za rękę. Raz otwiera oczy i wtedy ją głaszczę po włosach. Rana nie bardzo chce się goić.
-
Anonimowy
-
Ania
-
Anonimowy
-
K.
-
Jola Wawrzynek
-
Anonimowy