Onkocelebrytafeatured
Kategoria zorka
„Przeżywam teraz najszczęśliwszy okres mojego życia” – cytuję za Janem Kaczkowskim.
– Tak, paradoksalnie tak. Pewnie zabrzmi to strasznie banalnie, ale teraz dostrzegam rzeczy, których kiedyś zupełnie nie zauważałem, mijałem obojętnie. No cóż, proszę państwa, tak to właśnie działa. Jeśli dostaniecie taką wielką pałą w głowę, to jak wam zaśpiewa skowronek albo pies zamerda ogonem, będziecie się cieszyli i zachwycali, jak jest pięknie. Ja nie jestem pod tym względem jakimś wyjątkiem, w niczym nie różnię się od tysięcy innych chorych.
Tak? To dlaczego Ksiądz nazywa siebie „onkocelebrytą”?
– Pewnie dlatego, że wiele osób mówi mi, że gdziekolwiek dziś nie otworzy lodówki, tam jest Kaczkowski.
I to w najlepszym czasie antenowym.
– Śmieję się, że to właśnie taki „onkocelebrytyzm”, bo jestem głównie znany z tego, że mam raka.
Ksiądz to mówi z przekąsem.
– Nie do końca. Raczej na takim półżarcie, ponieważ ten mój nowotwór – i mówię teraz zupełnie otwarcie – chciałbym umiejętnie „sprzedać”, nie tak śmiertelnie poważnie. Ja nie znoszę tej śmiertelnej powagi śmierci. Bo ona może człowieka zabić, jakkolwiek dziwnie by to zabrzmiało.
***
…Ania Dymna, Jurek Owsiak, Ewa Błaszczyk, ksiądz Jan… Trzeba mieć w sobie dużo światła, siły, by stanąć na świeczniku i spokojnie robić swoje.
Więcej:
Jan Niezbędny
-
rybenka
-
kalipso
-
Anonimowy
-
Lenka