Mężowie i żonyfeatured
Jarek na wózku, Marzena nie. Jarek w hospicjum, Marzena w domu. Małżeństwem są siedem lat. Z początku odwiedza go często, przynosi słodycze i soki. Jarek leży przy oknie. Za oknem sprawy i życie w ruchu. Życie. Po czasie przychodzi do niego raz w tygodniu. Spraw coraz więcej – wyjazdy, szkolenia, coś do napisania, załatwienia, coś z kimś do zjedzenia. Wpada co dwa tygodnie, co trzy. Później raz w miesiącu. Stoi chwilę przy ścianie.
***
Czesiu odchodzi na raty – gaśnie spokojnie, z uśmiechem. Żona, lat siedemdziesiąt parę, przychodzi każdego dnia w okolicy obiadu. Taszczy kompoty, przeciery i musy. Wykrochmaloną chustką wyciera pot, chowa ją potem w rękawie swetra. Umiera nagle, w domu, szykując Czesiowi garnitur na ostatnią drogę. Czesiu nie płacze. Czesiu zwija się w kulkę i wyje.
***
Julia schnie pod parapetem jak śliwka, lubi grzać się w słońcu. Staszek w za dużych spodniach i śmiesznych szelkach otwiera jej okno na oścież. Cierpliwie czeka na korytarzu aż zagotuje się woda. Herbata bez cukru i słaba – od czterdziestu dwóch lat. Kiedy Julia umiera, trzyma ją za rękę.
***
Po Jacku przejeżdża samochód, rozwala kręgosłup. Potem po Jacku przejeżdża się żona. Kilkaset tysięcy z ubezpieczenia trafia na jej konto – tak przecież wygodniej. Jacek w szpitalu, Jacek w hospicjum. Żona znika z pieniędzmi i nagłym przyjacielem.
***
– Trzeba odwołać sobotnią imprezę – mówi Zbyszek. – W tym stanie do domu na pewno nie wyjdę. Dziś, dokładnie dziś, pięćdziesiąta rocznica ślubu, Zbyszek nie ma nawet kwiatów. – Co ze mnie za mąż… – głos mu się łamie. Włodek-wolontariusz wychodzi na pół godziny. Wraca z ogromnym bukietem, róż jest pięćdziesiąt. Zbyszek płacze, czekają na żonę.
***
Rafał ma wypadek osiem miesięcy po ślubie. Traci czucie w nogach, po czasie pojawia się odleżyna. OIOM, szpital, rehabilitacja, dom, raz po raz hospicjum. Walka o ogień – ale ogień gaśnie. Beata chce ułożyć sobie jakoś życie. Jakoś bez wózka. Jest młoda, przeprasza za słabość, wszystko w sądzie załatwi. Rafał kiwa głową, zaciska powieki. Nocami gryzie pięści, czasem do krwi.
***
Ania zaczyna się przez internet, teraz przychodzi do hospicjum po pracy. Kończy dość późno, on jest już po kolacji. Wita się czule, robi dla siebie kanapki. Zjada, zdejmuje buty, pakuje się mu na kołdrę. Oglądają wiadomości, czasem jakiś serial, potem Ania dzwoni do mamy. Około dwudziestej drugiej rozkłada łóżko obok jego łóżka. Zasypia zawsze pierwsza; a on długo gładzi jej włosy. Budzą się wcześnie, Ania zwija materac, myje zęby, robi makijaż. Buziaki, co ci kupić, zadzwonię, papa. Pięści Rafała już bez ran, oczy szeroko otwarte, uśmiech.
-
rybenka
-
mama mniej zapracowana
-
Ania M.
-
errata
-
Niespokojne zacisze
-
NaMarginesie Życia
-
an3czka
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
-
NaMarginesie Życia
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
Ju
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
laotong
-
Anonimowy
-
Jola Wawrzynek
-
Niki
-
Kasia
-
Anonimowy
-
joanna
-
Konrad
-
Justyna Kloc
-
Dolnośląski Podróżnik
-
Anonimowy
-
Autentico Fanatico
-
Zntm
-
renata spanier
-
renata spanier
-
zonarybaka
-
karinan1975
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
karinan1975
-
sara
-
Anonimowy
-
Mateusz Żłobiński
-
Anonimowy
-
maja