Ptakifeatured

– Paulinka zmarła godzinę temu. Jestem obok, nie odejdę od mamy na krok. – Mówi Basia przez telefon.

Siedzę przy kuchennym stole. Za oknem jabłonka i szare niebo. Jeden klucz ptaków, drugi… – w sumie osiem, raz za razem. Odlot – myślę – ewakuacja, świat bierze nogi za pas.
I nagle dociera do mnie: przecież idzie wiosna, one przylatują, to tylko tak wygląda.

Myślę o dziecku, które właśnie zmarło. Pocieszam się ptakami, tym, że pozory mylą.

Bez skutku. Żaden obraz, żadna myśl i opowieść nie uzasadni tego odlotu.

  • Piszę ten komentarz, a w tle leci Band of Horses. Jestem w otchłani, wyłączyłam się, jestem poza.

    Dziękuję.

  • Bo gdy dziecko umiera,to nic nie da się powiedziec,zrozumiec…
    wczoraj zginął w wypadku kolega moich synów


  • Bez słów dziś, bo to nieopisywalne.

    Justyna

  • To ja sobie tutaj posiedzę, z piosenką w tle…

  • 🙁

  • Trudno zrozumieć, że kiedy człowieka dotyka cierpienie wszystko wokół odbywa się tak jak gdyby nigdy nic: kwitną kwiaty, rośnie trawa, ludzie uśmiechają się, odlatują i przylatują ptaki. Ale myślę również, że większym pocieszeniem i wsparciem dla kogoś kto cierpi obok nas jest powiedzieć mu, że jakkolwiek mogłoby się wydawać, że to nie ma sensu, że trudno wytłumaczyć przedwczesne odejście dziecka czy rodzica, jest jakiś wielki Boży plan, którego teraz, za życia, człowiekowi nie będzie może dane zrozumieć. To sprawia, że przychodzi świadomość, nie jestem wszechmocny, że nawet to, że jestem tu na ziemi zostało mi podarowane, wszystko i wszyscy wokół również. Ta zależność od Kogoś większego od nas pomaga, przede wszystkim "zdejmuje" z człowieka ogromny ciężar odpowiedzialności za wszystko, tak w wielkim skrócie mówiąc. W przeciwnym razie zostaje zawsze pustka i beznadzieja, w której można się pogrążać latami. A przecież życie trwa.
    Wiem Zorko, że znasz Ojca Leona, gdzieś kiedyś Ojciec Leon powiedział : "Powinniśmy żyć nie w cieniu, ale w blasku śmierci".

    Pozdrawiam ciepło Ciebie i mamę z opisanej historii

  • Joanno, trudno zapewne się z tym pogodzić, ale jest czas, gdy nie ma pocieszenia. Bez względu na wiarę w Boga (jakiegokolwiek), czy jej brak.
    To istota żałoby.

  • katik

    gdy umiera dziecko, ktoś bliski zawsze jest potworny zal i smutek. zawsze jest pytanie dlaczego i w człowieku peka coś i tak zostaje , na bardzo bardzo długo. Wie niech nikt nie mówi o planie Bozym i ze tak ma byc. nie przyjmuje zgody na takie umieranie

  • Anonimowy

    Plan boży? dobry żart!!! ja nie potrafię i nigdy nie będę potrafiła doszukać się sensu cierpienia dziecka… Kasia

  • Ja tez się nie godzę na takie umieranie. Nie powinno mieć miejsca. A plan Boży?? Jeśli takowy istnieje i jeśli się w niego i jego plan wierzy to ok. Ale nie każdy musi w niego wierzyć i wtedy nie powinno się mu udowadniać, że Bóg i jego plan istnieją.
    Ja nie wierzę….
    Pozdrawiam.

  • karinan1975, czy uważasz w takim razie, że Twoje pojawienie się na ziemi jest dziełem przypadku? Pozdrawiam

  • Joanno, można nie wierzyć w Boga?
    Da się to zrozumieć/szanować/być obok pomimo tego?

  • Zorko – Agnieszko, Bóg jest na tyle delikatny, że daje człowiekowi wolną wolę. Nie zmusza do wiary, pozostawia wolny wybór. I mimo tego, że ktoś nie wierzy, jest cały czas obok. Piękne, prawda? Natomiast jeżeli uwierzysz, to nie ma już nic ważniejszego od tego, żeby każdej napotkanej na swojej drodze istocie zaświadczyć o Jego istnieniu. Ja tylko zadałam karinan1975 pytanie. Pozdrawiam

    p.s Przepraszam za zbyt długie wpisy, ale przecież historie, które tu zamieszczasz nie są jedynie po to, żeby podziwiać Twój kunszt pisarski, chyba nie o to chodzi, więc nie gniewaj się proszę, że zadaję komuś pytanie

  • "Natomiast jeżeli uwierzysz, to nie ma już nic ważniejszego od tego, żeby każdej napotkanej na swojej drodze istocie zaświadczyć o Jego istnieniu."

    Proszę nie zaświadczać na tym blogu, nie nawracać.
    Tu nie zrealizujesz tej potrzeby, Joanno.

  • Moja teściowa niedawno straciła syna, jak widzę jej cierpienie to żadne mądre słowa mi przez gardło nie przechodzą bo wiem, że ona nie chce pocieszenia – ona chce z powrotem swoje dziecko 🙁

    W tej całej tragedii ludziom wierzącym jest bez wątpienia ciut łatwiej.

    Joanna

  • Joanno moje istnienie jest owocem miłości (mam przynajmniej taka nadzieję 😉 dwojga osób mojego ojca i matki i ja tutaj reki Boga nie widzę. Nie wmawiaj mi, że to jego dzieło. Nie wierzę, w niego i nigdy nie uwierzę jeszcze się taki nie urodził, który zmusił by mnie czy tez przekonał w jego istnienie. Ja wierzę w rzeczy namacalne. I tego się trzymajmy. Ja nie namawiam Cie na zwątpienie w niego i byłabym wdzięczna za to samo.
    Pozdrawiam.

  • Oj biedulki moje, ale nas nikt nie pyta o zdanie – czy się na TO zgadzamy czy nie. Gdy się TO przydaża trzeba tylko wytrzymać i nie zwariować , i jeszcze pozbierać do kupy najbliższych …
    i tyle. Siły życzę wszystkim, którzy TO przeszli , albo komu TO się przytrafi. Przytulam cieplutko
    i serdecznie pocieszam – Jola W.

  • Anonimowy

    Tam gdzieś jest dziś piękna pogoda i ptaki tylko przylatują-nie ma już odlotów.

    Tylko tutaj rozpacz zamienia człowieka, który został w wyżętą ścierkę. I niebo długo jest tylko szare…

    Ania od Babuni

  • Dziękuję Ci Zorko, że mogłam wysłać list do Ciebie i Paulinki… Mam nadzieję, że sprawiłam jej mym listem trochę radości, którą teraz zabrała do Nieba…

  • Anonimowy

    "Ale myślę również, że większym pocieszeniem i wsparciem dla kogoś kto cierpi obok nas jest powiedzieć mu, że (…) jest jakiś wielki Boży plan"

    Nigdy nie trafiała do mnie taka retoryka. Cierpienie ma sens dopóki informuje nas o tym, że coś jest nie tak z naszym ciałem (np. złamaliśmy nogę). Cierpienie utrzymujące się dłużej i każde inne nie ma sensu. Nigdy. Jest to cholernie smutne i trudne, ale tak niestety jest.

    Joanno, fajnie, że wierzysz ale prosze Cię, nie rób tutaj forum Oazy. To jedyne miejsce w necie, jakie znalazłam, gdzie żadne wyznanie nie zawłaszczyło tematów ostatecznych. Bardzo sobie to cenię na tym blogu. Proszę Cię, nie niszcz tego.

    Osoby wątpiące, cierpiące i nie szukające pociechy w żadnej wierze, ale próbujące przeżyć swój ból bez znieczulenia, czują się tutaj jak w domu.

    Pozdrawiam,
    Basia.

  • Dziękuję, Basiu.

  • Oby takich jak Ty Basiu więcej….
    Pozdrawiam serdecznie.

  • Mi czytanie tego bloga dało więcej, niż mogłabym się spodziewać.
    Trafiłam tutaj od Chustki, chyba na początku 2012 roku. Początkowo do wpisów podchodziłam jak pies do jeża. BAŁAM SIĘ! Tej tematyki.
    Do tej pory sama myśl o śmierci paraliżowała mnie. Chociaż jestem w wieku (tylko teoretycznie) nie do umierania i zdrowa (jeszcze).
    Na cmentarz z obowiązku, na pogrzeb tylko wtedy, kiedy już inaczej nie wypadało.
    Oswoiłam temat śmierci.
    I za to Ci dziękuję Zorko.
    Dziękuję Ci z całego serca.
    Śmiem wysnuć tezę, że w Polsce nie ma kultury śmierci, że upycha się ją w kąt jako coś wstydliwego, coś co w sumie nastąpi, ale w bliżej nieokreślonej przyszłości.
    Jestem przekonana, że każdy z nas, czytających tego bloga, znalazł tutaj coś dla siebie.
    Ja znalazłam spokój, szacunek dla niedoskonałości ciała, jego niedołężności. Zgodę, bez wartościowania, na uczucia wszelkie: wściekłość, żal, smutek wielki jak i ocean, i radość.

  • Anonimowy

    "To jedyne miejsce w necie, jakie znalazłam, gdzie żadne wyznanie nie zawłaszczyło tematów ostatecznych. Bardzo sobie to cenię na tym blogu…" Ja również.

    Pozdrawiam serdecznie

  • Nie ma, moim zdaniem, żadnego usprawiedliwienia dla cierpienia. Dla śmierci. Żadnego planu, w którym drobnym choćby elementem są czyjeś łzy. Plany wyższe to Paneloux w "Dżumie" przerabiał, na dziecku też. Średnio mu wyszło.
    Nie wiem, dlaczego tak czasem się dzieje.
    Nie wiem.
    Starać się nie obrażać na rzeczywistość – tylko tyle wymyśliłam…
    Posiedzieć i popatrzeć na ptaki…

  • Anonimowy

    To nie jest żadne usprawiedliwienie i nie chcę żeby tak zabrzmiało…

    Jak wiele z osób bardziej lub mniej dotkniętych tą śmiercią stało trochę bardziej wartych określenia 'Człowiek'?

  • Tez wierzę w Boga, ale nawracanie kogoś na siłę nie jest dobre. To tylko zraża ludzi. Jeśli ktoś szuka Boga, to tak, trzeba mu w tym pomóc, ale jeśli nie, nie można zmuszać do tego.

    Lepiej uczcić pamięć Pauliny milczeniem, cichą modlitwą (wierzący) lub wspomnieniem. Pouczanie, mądrości, puste słowa są zbędne, zawadzają w byciu razem.

    Wiem, która to była Paulina. To ta, co była jeszcze wolontariuszką , tak?

  • Anonimowy

    zamowilam Pani ksiazke, z szacunku dla Pani, chcialabym Pani pokazac, jak wiele dla mnie znacza Pani wspiy.
    pozdrawiam cieplo. Aleksandra

  • Dziękuję.

  • Kiedy czytam tę dyskusję oczyma wyobraźni widzę : M. i A. K. i O. I Wielu Innych Maleńkich Istotek wszystkie poniżej 5 lat. Jestem wierząca – ale nie zgadzam się na żadną z tych śmierci. Jan Paweł II dla wielu autorytet bez względu na to w co wierzymy powiedział kiedyś: "Bywa nieraz, że stajemy w obliczu prawd wobec, których brakuje słów" Śmierć Dziecka jest taką właśnie sytuacją, sytuacją wobec której trudno znaleźć jakiekolwiek słowa. Wydaje mi się jednak, że tego czego najmniej tu potrzeba to właśnie słów. Może wystarczy bycie przy, tak po prostu, tak po cichu?
    Swoją drogą tak się chyba trochę nauczyliśmy uciekać w słowa. Kiedy nie wiadomo co zrobić z jakąś sytuacją jak ją ugryźć to zazwyczaj próbujemy coś powiedzieć. Chyba jest trochę że mówienie daje nam poczucie wpływu na sytuacje, kontroli. Kiedy przestajesz mówić zaczynasz słyszeć, a to pierwszy krok do tego żeby usłyszeć, być może coś trudnego, ale ważnego.
    Pamiętam szczególnie jedną sytuacje z oddziału. Szpitalna izolatka, kilkumiesięczna dziewczynka, kryzysowa sytuacja. Z jej mamą znałyśmy się wcześniej kilka miesięcy wiele rozmów, wspólnego śmiechu, dobrych i trudnych chwil. Ale w tamtym jednym momencie została cisza, cisza przy tamtym łóżeczku. Chyba żadna rozmowa, żadne spotkanie nie zbliżyło nas do siebie tak mocno jak tamte pół godziny milczącej obecności.

  • Ada

    uwielbiam Twoje wpisy…