Podłogafeatured

Tak, to był dobry pomysł. Cofnąć się na schodach.

Wcześniej Ulka ścinała mu włosy, ja zamiatałam podłogę.

Jeszcze wcześniej, zsynchronizowana z żoną, prowadziłam wózek na taras.
Andrzej, wózek, stojak z kroplówką, cewnik, pompa do morfiny – sunęliśmy korytarzem w tempie procesji. Żona zapaliła papierosa z białej strony. Papieros wylądowal w kubku z wodą.

– Ja bym nie wyrzucił.

– Przepraszam, już nie myślę.

Potem łazienka. Gdy przesiadaliśmy się z wózka na sedes, myślałam, że nie dam rady. Szlafroki, rurki, piżamy, pieluchy, siniaki. Nie przyglądałam się, starałam ominąć.

– To się nie uda, już nie mogę.

Wróciliśmy na taras.
Ulka przyniosła nożyczki, obcięła paznokcie, potem przystrzygła włosy. Ja zamiatałam podłogę. Potem twarz chusteczką. Dmuchałam na szlafrok i szyję. Nie miałyśmy fryzjerskiego pędzelka.

Na schodach i na koniec pomyślałam, że jednak wrócę.
Podłoga lśniła mokro, pani powiedziała znad mopa:

– No gdzie? Mokra przecież.

– Muszę się pożegnać. Przepraszam.

Pocałowałam go w czubek głowy. A on mnie w rękę.

Zmarł w piątek o siódmej rano.

  • Pożegnałaś się, przepraszać nie powinnaś … Jola W.

  • Kochana jesteś Zorko

    Poznański Maraton był modlitwą o zdrowie dla 20-letniego Jasia z guzem mózgu, dopiero co narodzonego Igorka – w stanie ciążkim i Pe.

    Bieg był ciężki.. i wolny, za wolny.
    Ostatnie 200 metrów, to sprint, przyspieszona modlitwa w rytmie:

    Jasiu,Igor,Pe!Jasiu,Igor,Pe!
    Jasiu,Igor,Pe!

    Jasiu umarł dziś rano. Igor w stanie średnim może za kilka dni przytuli się do mamy. Peter walczy.

  • Anonimowy

    Czasem czytam Pani bloga – trochę mnie on męczy i dręczy. Nie do końca chyba chcę rozumieć czemu. Ale chciałam powiedzieć że chyba dzięki niemu i książce księdza z hospicjum w Pucku – byłam w hospicjum u cioci. Nie stchórzyłam, jakbym tego się po sobie spodziewała. Zaniosłam jej oranżadę bo miała "smaka". A tydzień później już nie żyła. I… dzięki temu co widziałam – jak cierpi – wiedziałam, że to nie jest zła wiadomość, że już nadszedł jej czas. I że czasem małe rzeczy mają wielki sens.

  • No cóż, temat hospicjum do łatwych nie należy, swój ciężar gatunkowy ma. Lecz nie wolno chować głowy w piasek, udając, że życie zawsze może być lekkie, łatwe i przyjemne. Prędzej, czy później dopadnie nas. Lepiej, byśmy byli przygotowani.

  • Anonimowy

    Każda minuta tam – wyryta w sercu, w pamięci, na zawsze stoi w oczach. Każda najważniejsza na świecie. Nie tylko ostatnia. W hospicjum nie ma nic nieistotnego.

  • Urzekające i wzruszające.
    Poruszasz niezwykłą tematykę.
    Oby tak dalej!