Ikonafeatured

Występują: ojciec, syn boży i duch święty.

Ojciec umiera na raka. Może nie tu i teraz, jednak rak z przerzutami, kolejna chemia w toku. Ostatnia operacja nie wyszła; nie znacie dnia ani godziny.

Syn boży, ochrzczony – modli się, wierzy, pokornie maszeruje na religię i służy do mszy. Potem podrasta i już nie ma złudzeń – jest gejem. Trzeba to ukryć, zakopać, wyminąć. Nie wie więc ojciec, nie wie nikt. Po drodze synowi zdarza się parę dziewczyn, parę kłamstw i zgliszczy.
Przez dwadzieścia lat nie piśnie nikomu ani słowa, wyjedzie, ucieknie w pracę.

A teraz ten ojciec i rak wszechmogący.
Syn ma lat trzydzieści trzy – idealnie, by umrzeć i zmartwychwstać.
Nie do wiary.

Jako że nie ma żony, faceta i dzieci, zapełnia weekendy czym popadnie. Kino, książki, lepienie z gliny, dłubanie w drewnie, kurs pisania ikon. Ikon.
Dobry pomysł na gwiazdkowy prezent dla ojca. Ojciec wypadł mu w losowaniu prezentów, ciekawy zbieg okoliczności. Czasu jak na lekarstwo, syn liczy się z tym, że Boże Narodzenie może być ostatnie, chce zrobić coś od siebie, napisze ikonę.
Ojciec ma na imię Jerzy, naturalnie więc pada na świętego Jerzego walczącego ze smokiem. Smok niczym rak, walka w toku – wszystko synowi się składa. Żadna z ikon jednak do niego nie mówi.
Którejś nocy wpada mu w ręce obraz Jerzego Spowiednika. Informacji o świętym niewiele, za to coś w jego twarzy. Co to jednak może znaczyć? Ojciec ma pójść do spowiedzi? – Syn jeszcze ikony nie czyta, temat przysycha na kilka dni.
W końcu siada do stołu i stwierdza: trudno, niech będzie Spowiednik, nie rozumiem.
Ikona jest tradycyjna, żaden tam Nowosielski. Pogmatwane kolory twarzy, złoto, szczegóły.
Syn robi wszystko sam. Wybiera drewno, samodzielnie przygotowuje deskę, farby, impregnat. Świętego Spowiednika maluje w jeden dzień. Wyschniętą ikonę pakuje w ozdobny papier, przewiązuje kokardą i wiezie do Ojca. Ojcu ikona się podoba. Życzy synowi zdrowia i by zawsze był sobą. Syn wraca do domu.

Jerzy Spowiednik ma uważne i mądre oczy.
Świecą w cierpliwej twarzy, u ojca nad wersalką.

Kilka tygodni później syn zaprasza ojca na spacer. Parkują pod lasem, długo nie wychodzą z samochodu. I oto staje się cud. Syn mówi, ojciec słucha. To nie jest spowiedź z grzechów, nie ma winnych i się korzących. Syn pierwszy raz opowiada o tym, co przez dwadzieścia lat ukryte, syn zmartwychwstaje.

Ojciec życzy synowi szczęścia.
Syn wraca do siebie.
Święty patrzy ze ściany.

  • Nie podpiszę się.

    Rozmowa, rozmowa i po stokroć rozmowa. Ciężko tak,a o ile byłoby lżej wyrzucić z siebie żal do najbliższych, że byli najdalej wtedy gdy być powinni blisko, bardzo blisko.

  • Piękne.

  • Zorko jak zwykle dalas mi do myslenia. Tak. Rozmowa mimo wszystko. I zrozumienie. Ikona milosci.

  • Historia jak najbardziej prawdziwa i z błogosławieństwem, by ją włożyć tu właśnie.

  • r

    daj nam panie mądre i uważne oczy.

  • piękna historia

  • Anonimowy

    Mam to w rodzinie. Ojciec – wie, nie akceptuje, odrzuca, modli się. Syn – wyjechał, pracuje, żyje swoim życiem. Ja córka i siostra liczę, że może kiedyś będzie ten happy end …

  • wzruszający wpis…

  • Piękne i jakie prawdziwe…

  • Trzeba wszystko wyjaśniać na bieżąco….bo może się okazać, że się nie zdążyło….

    Zorko :***

  • Zdążył.
    ***
    Gdy w Jasminum brat Zdrówko świnkom pokazywał niebo, świętość chrumkała. U Ciebie, zorko, czasem się wychyla zza-między-liter.

  • Jak Ty tak potrafisz to… zobaczyć. Tato! – krzyczy czasem moje serce i cóż, że w piątą rocznicę po. Zorko, bądź dla mnie tym pisaniem. Amen.

  • Cudna historia,
    dziękuję Ci za Twój blog.

  • Należą im się gratulacje, za dojrzałość…

  • Anonimowy

    Jak to dobrze, że życie pisze i takie scenariusze. Jak to dobrze, że o tym piszesz.

    Pozdrawiam,
    Marianna

  • Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą…

  • Anonimowy

    Znam od dawna i od dawna czytam i podziwiam : inteligencje, bliskosc, czlowieczenstwo – takie jakie powinno byc,skromnosc ,wielkie serce , umiejetnosc widzenia tego, co wazne i wspanialy sposob przekazu. Wszystkiego NAJ w zyciu Ci zycze Agnieszko. Bo takich Osob jak Ty jest coraz mniej… Pozdrawiam od serca – Ewa.

  • Zorko :***

  • Wszystko dzieje się " PO COŚ ".

  • Dziekuje za piękna książkę , jest pani aniołem … Szkoda ze ja nie mam takiej odwagi …

  • Anonimowy

    życzę pogody ducha i wytrwałości z okazji dnia wolontariusza 🙂
    Sylwia

  • rzeczywiście piękna historia. warto przedstawiać ludziom takie sytuacje 🙂

  • Religia, wiara – obecnie coraz rzadziej się kierujemy w tą stronę tę. Bo to niemodne wierzyć i mieć nadzieje.

    Co do historii. Chyba najlepszym prezentem dla ojca była szczerość syna…

    Pozdrawiam.
    Aza..

  • Anonimowy

    Przeczytałam Twoją książkę na raty, bo nie mogłam tak od jednego posiedzenia. Coś mnie do niej ciągnęło i jednocześnie odpychało. Nie było łatwo, szczególnie kiedy czytałam o Mikołajku, mam syna w podobnym wieku…nie dałam rady, więc znów odkładałam i wracałam do niej. Dziękuję za to, że jesteś, bo dzięki Tobie złapałam dystans do mojej codzienności, uczę się doceniać to co mam i tylko czasem dopada mnie strach…….boję się cierpienia, niemocy i końca

  • Zorko, jak tam wynik?
    Odebrany już?

    ♥♥♥♥

  • Tak – i kamień z serca.
    Pisałam o tym pod postem "Próbka", dziękuję, że pamiętasz.

    • Coś widocznie nie doczytałam:p
      To mnie też kamień spadł:))))
      Bardzo się cieszę:***