Koszalinfeatured
„Trafiłem na Twojego bloga jakoś na przełomie grudnia i stycznia. Pamiętam, że spędziłem wtedy pół nocy na lekturze, czytając niektóre posty po kilka razy. I nie wyobrażasz sobie, jak wiele wzruszeń zapewniły mi Twoje słowa wtedy, w tę zimową noc. Od tego czasu co jakiś czas, mniej lub bardziej regularnie, odwiedzam Twój kawałek sieci i czytam. Czasem nadal po kilka razy to samo.
Pod koniec stycznia moja babcia trafiła do hospicjum. Z jednej strony, na wieść o tym, chciałem rzucić wszystko i gnać z Poznania do Koszalina, tam do niej, a z drugiej – bałem się niewyobrażalnie. Bałem się tego słowa ‚hospicjum’, bałem się ludzi tam będących. Bałem się śmierci, którą utożsamiałem z tym miejscem.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Do dzisiaj nie wiem.
Starałem się jak najczęściej być u niej, gdy byłem w Koszalinie. Stawiając przy okazji swoją sesję na głowie, by jak najpóźniej móc wrócić do Poznania.
Ostatni raz byłem u niej trzynaście dni temu, w wielkanocny poniedziałek. Nie rozmawiała już, nie odpowiadała nawet jednym słowem. Spała, albo patrzyła się gdzieś przed siebie. Wychodząc, przytuliłem ją jak najmocniej potrafiłem. Bo miałem świadomość, że widzę ją po raz ostatni. To była ta druga, najtrudniejsza wizyta u niej.
Wybacz, że obciążam Ciebie tą historią, ale odczułem potrzebę napisania tego i mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Przepraszam, że na ‚Ty’ zwracam się do Ciebie, ale nie potrafię jakoś na ‚Pani’, bo czuję swego rodzaju bliskość z Twoimi słowami, z całą tą zawartością, którą znajduję u Ciebie w tekstach.
Pomogę Ci podziękować, Piotrze.
Blog się przydaje. 🙂
-
Mademoiselle Agath.
-
Miśka
-
emka
-
Anonimowy
-
Nitrogryceryna
-
kachna
-
Anonimowy