Kopiuj wklejfeatured
Siedzę w przydworcowym Starbuck’sie – wczesny ranek, za szybą ruch. Siostra zakonna zarzuca plecak na ramię, kobieta prowadzi rower, dziecko przyszyte do mamy, pan w płaszczu i biegu, prawo, lewo.
Przede mną zdjęcie. Nadrukowane na czymś ładnym, matowym; dobra jakość, bez ram. Zajmuje sporą część ściany. Kilka postaci, właśnie przyjechał samochód, trzeba przesypać ziarna z wielkich koszy. Chłopak (zawadiacka mina, lat – strzelam – dwanaście) podwinął rękawy i wdrapał się na ciężarówkę. Odbiera teraz kawę od starszego brata; jacy podobni. Za bratem kolejka, wszyscy opierają kosze o głowy i ramiona. Praca na finiszu, zelżał upał – najlepsza część dnia. W cieniu drzewa starszy pan; nie widzę dobrze, dotyka czoła, czy pomiętego kapelusza.
Patrzy na tę scenę. Brazylia 1953. Na przykład.
Patrzę na niego. Polska 2013. Kwietniowy poranek, dziewczyna z kawą w tekturowym kubku, w drodze.
Czy tamto pachnące przydrożnym piaskiem popołudnie przetrwało tylko tu?
Do albumu na zet wklejam zdjęcia, kładę jedno na drugim.
Skreślam kontur.
Z premedytacją nie domykam.
-
Anonimowy
-
ewa
-
Joanna Mróz
-
Nitrogryceryna
-
ewa
-
ania
-
All-fredka
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
All-fredka