Papier, nożyce i kamień. Dla Janka.featured

Janku!
Mam nadzieję, że przeczesując kiedyś internet, znajdziesz zorkownię. To bezpieczne i ciepłe miejsce. W sam raz, by odłożyć list do Ciebie. Chyba, zgodnie z zasadami, muszę podać słowa klucze: www.chustka.blogspot.com, do czego przyda się chustka, Joanna Sałyga, syn Asi – Janek. Bawimy się w rozciągnięte w czasie podchody, rozpięte w sieci ciepło-zimno.

Twoja mama chciała napisać dla Ciebie książkę. Poprosiła o pomoc. Nie umiała się zdecydować – forma chustkowo-zorkowego dialogu, czy dwa odrębne rozdziały plus część wspólna. Spiskowałyśmy telefonicznie, mailowo i na zamkniętym blogu, przy dość nonszalanckim podejściu do upływającego czasu. Wiele rzeczy wystrzeliło w kosmos; mama straciła jakiś ważny plik. Ostateczny kształt książki objawił mi się podczas porannego mycia zębów. Jak widać, wibracje elektrycznej szczoteczki mają dobroczynny wpływ na głowę. Janek, myj zęby!

„Papier, nożyce i kamień” – taki wymyślił mi się tytuł. Jedna część – mamy, jedna moja, plus część wspólna. A teraz zgaduj-zgadula, spróbuj dopasować. Już?

„Kamień” – mój, bo (co ważne najmniej) uwielbiam kamienie, znoszę je z różnych stron i układam w domu, bo kamyczek do ogródka – wrzucony w sieć choćby pod postacią tego bloga, bo kamień-pestka, kamienna płyta, to, co zostaje; kamień Herberta, Szymborskiej, Kamieńskiej, granitowa kropka nad i.

„Nożyce” – Twojej mamy, bo rak, bo szczypce, bo ostro – jednym cięciem oddzielają to, co było, od tego, co jest. Bo skracają, ucinają, bo życie się rwie, tnie, szczypie, bo odpadają rzeczy nieistotne, bo Twoja mama myślała na ostro, bez złudzeń. „Nożyce” – Jej, zdecydowanie.

„Papier” nasz. Materia krucha, delikatna, wespół dzielona tabula rasa, dobry grunt do spotkania w połowie drogi, przestrzeń wspólnych mianowników. Papier – przeciwwaga do ciężaru kamienia i ostrości nożyczek. Papier, Janku, jest cierpliwy. Przyjmuje różne punkty widzenia, różne czasy, pozwala słowom zapuścić korzenie, wyrósł przecież z lasu. Papier – silva rerum.

Razem – papier, nożyce i kamień – to przecież dziecięca igraszka, coś dla Ciebie. 

Nie martwię się, że książki nie ma. Dostałeś ważniejsze rzeczy: czas, uważność, obecność.

Kamyki leżą sobie na zorkowni; nie wiem, czy do czegokolwiek Ci zresztą potrzebne. Nożyce to 915 notatek Twojej mamy. Papier – tu, teraz.

I najważniejsze: dwa lapidarne* teksty, które zostawiła. Je właśnie, ostre jak brzytwa, kładę ostrożnie na papier i otaczam kamykami.

     (*łac. lapidarius ‚związany z kamieniami’ od lapis, -idis ‚kamień’ – ciekawe, prawda?)

chronologia umierania.

1. więc umieram.

mój koniec został dokładnie nakreślony przez lekarzy.
mam pół roku życia.

2. poddaję się, bliscy mobilizują.

3. wstaję, walczę o normalne życie.

4. orientuję się, że moje życie już nigdy nie będzie normalne.

5. przechodzę do cienia.
stopniowo, świadomie odchodzę.
widzę, jak uciekają mi z dłoni kolejne nitki.

samotność.

nigdy w życiu nie doświadczyłam takiej samotności.
tylko ja i rak.
zaglądamy sobie w oczy.
i nieważne, jak wiele dają z siebie bliscy.

.

  • cholernie smutne…

  • cholernie smutne, przerażające i boleśnie prawdziwe i … piękne to co napisałaś

  • cholernie optymistyczne to co napisałaś, daje nadzieję na spotkanie Jaska z mamą z jej myślami z jej miłością do niego, z jej walką…zwycięską. bo to nie rak ja pokonał jak wielu pisze uważa lecz ona raka bo wyrwała mu kilka pięknych miesięcy wspólnego z jaśkiem życia i nadkruszyła szczypce. wspólnie z Piotrem dali Jaśkowi mocne podstawy do dalszego życia.

  • Pięknie to napisałaś. Czas który Asia wyrwała rakowi – wydłużyła maksymalnie jak to możliwe, by "przygotować" Jaśka na to co nieuniknione. To Wielkie jak potrafiła Go oswoić ze śmiercią. Chciałabym mieć ten dar. Na razie pod maską uśmiechu jest paniczny strach.

  • Joasia obdarowała Janka tym, co najcenniejsze: świadomą uwagą, olbrzymią miłością i prawdziwą szczerością – choć ta ostatnia była tak bolesna… ale jakże cenna.
    To piękne, że Ty także próbujesz Go otoczyć troskliwym ramieniem.

    A zorkownia to dla mnie miejsce przepełnione spokojem, miłością do ludzi i – pomimo wszystko – pogodą ducha. Miło mi tu gościć:)

  • Zastanawialam sie wlasnie jak skierowac janka do nas jak go odnalezc jak bedzie swiadomie korzystam z internetu. Masz racje slowa klucze moga pomoc. Zastanawialam sie tez co by bylo jakby janek za 10 lat dopisal kolejna notke. Jestem daleka nieznajoma a chciala bym choc wiedziec przez napomkniecie jak bedzie u janka w zyciu. Moze zimno mi powie. Moze u ciebie cos znajde. Na wszelki wypadek napisze tez slowa klucze u siebie. Dobry pomysl. Pierwsza-zona.blog

  • Nie wiem co napisać. Czuję gulę w gardle, jestem tym wzruszona i nie znajduję słów by to opisać.

    Justyna

  • Nie wiem, na ile Jasiek skorzysta z tego, co mu zostawiła w spadku jego mama… ale czuję, że to MNIE, WIELU INNYM osobom – są tak bardzo potrzebne słowa: pisane przez Chustkę czy zorkę…

  • Zorko!

    Chyle głowę ……piękny pomysł zrodził sie w Waszych sercach..szkoda że nie doszło do realizacji…

    Mam nadzieję ze Janek jako starszy chłopiec będzie miał możliwość przeczytania bloga Mamy. Że ktoś pomoże mu odszukać w cyberprzestrzeni Mamine ścieżki….Że Babcia B. tego dopilnuje , może Niemąż…chociaż ze skrawków informacji ma utrudniony kontakt z Jaśkiem…może i nam uda się jakoś naprowadzić go na te ślady…

    te dwa teksty Joasi jakie są oczywiste , jakie prawdziwe ,
    nieuchronność każdego z tych zdań jest porażająca……

  • Bardzo chciałabym coś napisać, bo niezwykle poruszyły mnie te dwa teksty Chustki, które zamieściłaś. Ale nie potrafię niczego sensownie ująć w słowa.
    Siła oddziaływania Joanny była niesamowita.

  • a ja mysle, ze ksiazka i tak powstanie
    tytul ma cudowny, uniwersalny

    jest/bedzie jeszcze kilku takich Jankow, choc wolalabym ,zeby nie bylo…

    pozdrawiam cieplo

  • Otarłam się o to doświadczenie samotności. I wiem, że czai się gdzieś za rogiem. Zastanawiam się, czy mogę się na to przygotować, choć wiem, że nie mogę.

  • Ewa

    Czytając Chustkę cały czas miałam ściśnięte gardło myśląc o Niej, jak bardzo musi czuć się samotna w tym bólu i strachu o Jasia. To okropne wiedzieć, że nie obroni się własnego dziecka przed lękiem, smutkiem, przed samotnością. Że zostawi się je na wielką niewiadomą, z tendencją do złej.

  • m-v

    lapidarny, od kamienia. bo napisac cos na kamieniu ciezko. trzeba sie dobrze zastanowic. bo i twardy i trzeba wiele zaplacic. kamieniarzowi.

  • Anonimowy

    tez mysle ze na razie nie ma sensu pisac gdzies po internecie cos do janka jezykiem ktory i tak jest dla niego za trudny, lepiej notowac i dac pozniej

  • No i się poryczałam… piękne to co napisałaś, piękna JEST ta Ich miłość po prostu…
    Ściskam

  • Anonimowy

    Nie mogę się pozbierać od tych kilku dni. Nie daje mi spać świadomość, jakie to wszystko jest kruche, jak bezlitosny może być los, jaki obojętny na to, czego pragnie człowiek. Jak bardzo w tym wszystkim nie mamy nic do powiedzenia. Ale najbardziej – jak bardzo samotny musi być człowiek śmiertelnie chory w otoczeniu ludzi zdrowych, mających w perspektywie całe życie przed sobą.

    Drażnią mnie wpisy na Jej blogu – wpisy ludzi, którzy dzięki temu, że Ona umierała i umarła, na chwilę otworzyli oczy i pomyśleli, że może u nich wcale nie jest tak źle. Wiem, że nie mają złych intencji i że nie zgodziliby się z tym, że jej nieszczęście ich w pewien sposób podbudowuje. Ale nie mogę odsunąć od siebie myśli, że to jakaś forma dowartościowania się cudzym kosztem i że kiedy przed śmiercią czytała podobne komentarze – czuła to i bolało ją to. I że przez to czuła się jeszcze bardziej samotna.

    A.

  • Wiele miesięcy temu Zorka uświadomiła mi,że nie jestem rakoodporna. Zaczytałam się w Chustce, stale myśląc o swoich małych dzieciach.
    Tak, wiele z nas, samolubnie czerpało z Chustki poczucie, że czas nagli i chciało robić więcej i lepiej dla swoich najbliższych.
    Jeśli choć jedna kobieta dzięki tym blogom , pochyliła się, zatrzymała i zrobiła badania "dla świętego spokoju" , to jakże Joannie, Magdzie i innym, nie dodawało to sił ?

    Nie nam oceniać, co i kiedy dla Janka jest czy będzie dobre. Oni to na pewno ustalili.
    Ona pozwoliła nam tylko postać przy swoim łóżku…

  • Anonimowy

    wyczuwam tu wielki fałsz, zorko
    gdyby to było do Jaśka, to jak napisali już inni, można znaleźć inny sposób.
    Jasiek, mały chłopczyk nie będzie wpisywał słów kluczowych, a gdy to nawet zrobi za parę lat, to i tak już mu to pewnie nie wyskoczy. Dobrze wiesz, że Chustka ma prawdziwych przyjaciół i oni będą czuwać z daleka nad losem Jasia i przyjdzie dzień, gdy mu to powiedzą, że taki blog jest dla Niego spisany. Te słowa kluczowe są tylko po to , byś Ty się dawała znaleźć w sieci, bo lans u Chustki już się dla Ciebie skończył.

    To co Asia pisała do Ciebie nie powinnaś tu napisać, bo nie masz do tego autoryzacji, nie wiadomo, czy Ona by tego chciała, nie dokończyła projektu i powinnaś to zostawić dla siebie.

    Manipulujesz, zorko, ale nie wszystkimi, na szczęście

  • Ktoś wyżej napisał, że ten list do syna Chustki, to tylko chęć pokazania się. Zmroziło mnie. Nie chciałbym, żeby to była prawda, ale niestety taka myśl również przemknęła mi przez głowę.
    Czytam bloga Chustki od dawna, jest mi bardzo bliski. Moja mama zmarła na raka, kiedy miałem 16 lat. Z tego samego powodu Zorkownia również jest dla mnie ważna.
    Blog to nie jest ciche i spokojne miejsce, szczególnie taki jak twój – znany, popularny i podlinkowany chociażby przez WO (swoją drogą – Gratulacje!).
    Pisałaś kiedyś Zorko, że nie ośmieliłabyś się opisywać śmierć ludzi, których poznałaś. Dlatego wybrałaś bezpieczną formę literacką, gdzie nie można rozpoznać prawdziwych wydarzeń i osób.
    Piszesz o znanej osobie i publikujesz jej teksty – bardzo osobiste. Dlaczego uzurpujesz sobie prawo do kontynuowania jej dzieła? Wokół Chustki było i jest wielu przyjaciół, żadne z nich nie zdecydowało się na taką opowieść. Dlaczego uważasz, że możesz wtargnąć w ten sposób w życie tego chłopca? W komentarzach do poprzedniego postu piszesz, że pytałaś o pozwolenie męża Chustki. Rozumiem, że ona sama nie dała ci takiego namaszczenia.
    Naprawdę nie chciałbym, żeby to co robisz okazało się chęcią zaistnienia na fali popularności Chustki, bo w ogóle nie powinno być ci to potrzebne. Nie rozumiem intencji, wymiana paru maili i wspólne plany redakcyjne to moim zdaniem za mało by brać się za publikację osobistych zapisków Chustki, i to zaraz po jej śmierci. Gdyby zrobił to jeszcze jej mąż.. Zorko, bardzo cię szanuję, ale nie umiem zrozumieć.

  • Anonimowy

    Dzis mam dzien zadumy…Po poniedzialkowej wiesci zamilklam.Joasi nie dotykalam, nie wdychalam tylko* czytalam ,a bylo mi po prostu po ludzku smutno chodzilam "wcholerwiona"w chmurach ponurych …Zorko czuje ze boli,wiem ze myslisz o Jasiu.Anonimowy mysle ze wiele osob czytajac bloga wyszlo na chwilke z chomiczej karuzeli ,wylezli popatrzyli ze na moment mozna stanac a ona kreci sie sila napedu-jakas chwilke sama,ta chwilke ktora -moga poswiecic na odczuwanie , paczenie:) jak ich dziecko sie bawi , jak snieg sypie,czy tez nozdrzami chleb smakowac.Pewne historie beda mialy ciag dalszy ktos gdzies z listy odwiedzin na drugim koncu kabla dowie sie tego ze zyje w nim prowodyr smierci ,wtedy bedzie juz bogatszy o wiedze Chustki,byc moze zyska wiecej czasu na ZYCIE.Pisalam niedawno zorko ze na poczatku pewne slady po kims, kto sobie musial pojsc bola , po jakims czasie staja sie relikwia lacznikem i mysle ze tutaj tym lacznikiem bedziesz tez ty:)Bardzo chcialabym wiecej namacalnych dowodow mojego wedrowca*
    Chce wierzyc ze Joasia ma teraz nieograniczona ilosc leveli
    podpisala ask…

  • 1. Zanim napisałam tę notkę, skontaktowałam się z mężem Joanny i zapytałam, czy należy to zrobić. Dostałam błogosławieństwo i zapewnienie o chęci pomocy, jestem więc spokojna. Wiem, jakie stoją za tym intencje, a jakie nie. "Życzliwi" nie śpią, szukają sobie nowego lokum; wiem, widzę. Moim zdaniem teksty zbyt ważne, by je chować pod korcem. Kropka. I, proszę, nie wypytujcie na zaprzyjaźnionych blogach (li, zazie, zimno i inni) czy Asia wyraziła zgodę na publikację tam jej zdjęć, podzielonych wspólnie wspomnień itp. Nie węszcie wszędzie niskich pobudek. Szukajcie dobrych rzeczy. Może da się znaleźć.

    2. To nie jest dla Janka 8-latka. I nie tylko dla Janka przecież. Nie wiem, gdzie będzie Jaś za 10 lat, gdzie i czy będę ja. Piszę to tu i teraz, w jednej notce.I idę dalej swoją drogą.

    3. Nie kontynuuję żadnego dzieła. Zresztą cała koncepcja "Papier, nożyce i kamień" jest mojego, nie Asi autorstwa, jeśli już w taki sposób jestem zmuszona się tłumaczyć. Te dwa lapidarne teksty zostały na naszym zamkniętym blogu, do którego teraz tylko ja mam dostęp. Wyciągam je tu, bo uważam, że im się to należy. Na świeczniku właśnie, w miejscu, które Asia lubiła i szanowała, które nie świeci światłem odbitym, ma własną energię i rytm.

    4. Krzysztofie, duży ukłon za nieanonimowy komentarz.
    Ludzi, o których tu piszę, poznałam osobiście; trochę więc nie rozumiem tego, że "kiedyś pisałam, że nie ośmieliłabym się opisać śmierci ludzi, których poznałam". No właśnie ośmieliłam się opisywać. Nie śmierć, a ludzi. Cały ten blog jest owym "ośmieleniem" i ryzykiem.
    Podejrzenie o chęć "pokazania się" jest chybione. I smutne, ale o to mniejsza, przełknę. Ten blog nie potrzebuje większej popularności. Jestem na tyle dużą dziewczynką, by wiedzieć, że nie ilość, a jakość. Kusi mnie, by opisać, jakie propozycje poodrzucałam, by czuć się tu dobrze i nie dać się zjeść. Postaram się zmilczeć choć ego mi podskakuje teraz do pasa. Taka okazja! 😉
    Piszesz, że Joanna nie dała namaszczenia. Ja napiszę: ale do końca była świadoma. Niczego nie wykreśliła, nie zamknęła mi dostępu. Może mi ufała – pomyśl; spróbuj, proszę, otworzyć w sobie tę możliwość. Może wiedziała, że nic złego nie zrobię?

    5. Anonimie, to ty manipulujesz. Jednak z anonimami dyskutować nie będę. Przyjaciele radzą, by w ogóle ich tu nie wpuszczać.

  • Anonimowy

    Zorko, a może udałoby się jednak taką książkę dla Jasia wydać? Pozbierać to, co masz od Joanny, wszystkie najmniejsze nawet okruchy, dodać wywiady z Nią, grafiki Piotra, dodać właśnie Ciebie (moderatorkę) i przelać to wszystko na papier? Wydać nawet w kilku zaledwie egzemplarzach? Dla Najbliższych. Internet… Może Jaś odszuka, a może nie odszuka… Wiem oczywiście, że odszuka, ale jestem staroświecka. Wiem, że druk odchodzi w przeszłość, ale wierzę w książki i fotografie na papierze. To byłaby piękna pamiątka dla Jasia po Mamie.

  • Anonimowy

    Pisze dzis po raz pierwszy, z telefonu, wiec jako Anonimowy, ale zapewniam, ze anonimem byc nie chce i konto potrzebne zaloze, zeby moc nadal TU byc, na Twoim blogu,Zorko. Tylko jedno jeszcze: dobrze, ze jestes.
    Agnieszka Fe.

  • Anonimowy (00:38): ja nie będę i nie chcę być w tym potrzebna. Jest Piotr. Są przyjaciele. Oddałam, co miałam i idę dalej. Od listopada, wreszcie…, wracam do hospicjum.

  • Jestem pewna, że kiedyś syn Joasi będzie szukał każdego śladu swej Mamy, ten zostawiony w Twoim wpisie będzie dla Niego bardzo cenny i ważny.

  • Zorko, napisalas dobry i poruszajacy tekst, ale mam wrazenie, ze pewne granice zostaly tu przekroczone.. bo to nie tekst literacki, to tekst o kims, kto juz nie moze nic nie powiedziec, ani sie obronic, tekst dla kogos, kto tez nie ma do niego dostepu ani zrozumienia…. Jesli to list dla Janka, mysle, ze powinnas go gdzies przechowac dla niego, nie publikowac go tutaj, nie pokazywac go nam ani innym rzeszom "podgladaczy"… To zbyt intymne.

  • Ja się bardzo cieszę jak mogę jeszcze gdzieś znaleźć myśli Joanny. Chociaż nie mam do tego zupełnie prawa też chciałabym, żeby ta historia miała ciąg dalszy, chciałabym wiedzieć na jakiego człowieka wyrośnie Jan i jakie rady na życie przekazała mu Mama w listach. Bardzo mi się podoba, że przyjaciele Joanny (wirtualni i nie tylko) zostawiają na swoich blogach ślad i wspomnienie o tej wyjątkowo walecznej kobiecie. Dziś na jej pogrzebie kościół był zapełniony ludźmi w pomarańczowych szalach, szalikach i chustkach, mam nadzieję, że jej syn zapamięta ten widok i będzie mógł być dumny z tego, że jego mama była ważna dla tak wielkiej liczby osób.

  • Anonimowy

    Nie jestem pewna, do czego to zmierza, widzę to tak: zostawia się komuś słowa nieodwracalne, w których został zaklęty czas walki o życie/czas odchodzenia – zostawia się, a on ma to dźwigać. Bo on nikomu tego nie odda. Żyj i dźwigaj moje umieranie – ja nie wiem czy to pozytywny spadek. Może to skazanie na ciągłe przeżywanie opisanego bólu matki, tego fizycznego i emocjonalnego. Nie wiem.

  • Anonimowy

    A mnie zastanawia dlaczego niektórzy, pomimo posiadania kont na bloggerze i nie tylko, a nawet piszących swoje własne blogi, jest tak tchórzliwych, że pisze tu anonimowo? Fuj tchórze.
    P.s.
    Konta póki co nie mam i dlatego piszę jako anonim. Jednak jak widać, posiadanie konta nie przeszkadza dowalać jako anonimy.

  • Zastanawiam się skąd dzisiaj tyle fal krytyki.Trochę to smutne.Lubię Cię Zorko, tak wirtualnie i mam nadzieję że spłynie to po Tobie.

  • A ja kochana Zorko chce zebys wiedziala ,ze podziwiam Cie i ucze sie…Tak ucze sie,czerpie garsciami z Twojego bloga.Masz racje to miejsce jest bezpieczne i cieple i ja to czuje cala soba.Takie miejsce potrafia stworzyc tylko nieliczni.Dziekuje…

  • Zorko jesteś bardzo mądra.
    Olej anonimów ciepłym moczem….ot co!
    :):*

  • Cóż, bloga Chustki znałam niemal od pierwszego dnia, od koleżanki z oddziału hematologii. Zajrzałam też na Jej znajome blogi. Widać, że Wy Wszystkie bardzo Ją kochałyście i Jej odejście bardzo Was boli. A żałoba tak naprawdę dopiero się zaczyna. Ale pomyślcie Wszystkie – wszystko to jest publiczne, na wskroś internetowe, może przeczytać to każdy, Piotr, Babcia B., nawet Jasiek. Nie dość, że Joanna prosiła "nie żryjcie się", to jak poczują się Oni, którzy zostali z uczuciem uporczywej pustki, czytając to wszystko pod datą 3 listopada?
    Powtórzę: może jednak trochę ciszej dzisiaj… Wszyscy ją ceniliśmy, to piękne, że została wspominana w tylu miejscach, każdy miał dobre intencje, każdy okazuje ból w inny sposób.

    Vucibatina

  • Nie wątp, że dobrze robisz.
    Nadal kieruj się sercem…
    To dla ciebie:

    "Zapytano raz Uwaisa, wyznawcę sufi:
    – Co takiego dała ci Łaska? –
    Odpowiedział:
    – Kiedy budzę się rano, czuję się jak człowiek, który nie jest pewien, czy dożyje wieczora. –
    Ponownie go zapytano:
    – Ale czyż nie wiedzą o tym wszyscy? –
    Odpowiedział Uwais:
    – Tak, oczywiście, że wiedzą, lecz nie wszyscy to czują."

    Anthony de Mello "Śpiew Ptaka"

  • Zorko, mam nadzieje, ze Janek nie bedzie za kilka lat miał problemu z dostępem do bloga swojej Mamy. Bo ja tego najbardziej bym sie chyba obawiała. Chcialabym sie mylić… Czy dobrze zrozumiałam intencje?

  • "…kiedy jest się Misiem o Bardzo Małym Rozumku i Myśli się o Rozmaitych Rzeczach, to okazuje się czasami, że rzeczy, które zdawały się bardzo proste, gdy miało się je w głowie, stają się całkiem inne, gdy wychodzą z głowy na świat i inni na nie patrzą."
    Kubuś Puchatek
    Pozdrawiam i jakoś tak smutno mi

  • Agnieszko,… trafiłam do Ciebie od Joanny przeczytalam całość i jestem pod wrażeniem Twojej siły… ostatni wpis… dziękuję

  • Anonimowy

    Nie rozumiem tej całej afery. Bez względu na motywację – Chustka sprzedała swoją intymność i to jest niezaprzeczalny fakt. Teksty przytoczone przez Zorkę nie są niczym innym…Nie rozumiem oburzenia z powodu niedyskrecji, czy braku wrażliwości i taktu.
    Chustka nie takie rzeczy pisała na swoim otwartym blogu.
    Chłopiec sobie z tym poradzi lepiej niż niektórzy sądzą.

  • Ech, ludzie.
    Taki dziś smutny dzień. Pożegnanie Chustki. Dla jej bliskich – koniec pewnego bardzo ważnego etapu, początek zupełnie nowej rzeczywistości. Bardzo serdecznie im współczuję i kibicuję, żeby oswajanie nowej sytuacji przebiegło jak najłagodniej.
    Przecież Jaś wiedział, że Asia pisze bloga. Przecież dzieci korzystają z internetu. Pytanie tylko, kiedy Jaś będzie już na tyle "duży", żeby wszystko przeczytać i zrozumieć, od A do Z. Ale to już naprawdę nie jest nasza sprawa. To jest sprawa Jasia. I dajmy mu święty spokój.

    Nie widzę w notce Zorki niczego niestosownego. Rak to nie katar, bliscy chorych, również Asi, wiedzą to najlepiej, więc i "ujawnione" notki pewnie nie będą dla nich zaskoczeniem. Każdy z nas żegna się z Chustką po swojemu, tak jak czuje. Zorka pożegnała ją w ten sposób, z czułością, bardzo osobiście, dając Jasiowi kolejny dowód na to, że jego mama była fajną, silną i dobrą kobietą.

    Pierwszy raz słyszę o li, mar, nie będę googlać, bo mi się nie chce, nie mam takiej potrzeby. Mam Zorkę, miałam Chustkę. Odpowiada mi Zorkowy sposób opisywania rzeczywistości, odległość (chciałoby się powiedzieć: dystans, ale to jest coś wręcz przeciwnego, bliskość), tliwość, szczerość, pisanie Prosto Z Serca.

    Agnieszko. Masz lekkie pióro, dobrze się Ciebie czyta. Oprócz tego masz też niesamowitą zdolność wyłapywania różnych niuansów, detali i wielką wrażliwość na drugiego człowieka. Dziękuję, że piszesz o najboleśniejszych sprawach, prosto, bez owijania w bawełnę, celnie.

    Dobrze, że jesteś.

    Smutno będzie bez Chustki. Smutno jest…

  • Krytykujecie Zorkę i jej wpis, bo w Waszej opinii przekroczył granice. Argumentujecie to wszystko troską o Jasia. Martwicie się co poczuje, gdy przeczyta list, czy będzie to w dobrym momencie, czy język będzie dla niego odpowiedni. A czy przez moment zastanowiliście się co poczuje Jaś kiedy przeczyta te wszystkie komentarze? Czy znajdzie w nich potwierdzenie tego jak wielu, różnych ludzi zjednoczyła śmierć jego Mamy, czy coś zupełnie odwrotnego?
    To już dzisiaj jest Wasza decyzja i za ten skrawek historii każdy z Was już dzisiaj staje się odpowiedzialny! Warto o tym pamiętać!

  • Zorko.
    Wszystko zrobiłaś jak trzeba.

    Nie wyobrażam sobie ważniejszego gestu, niż przekazanie dwóch notek Joanny.

    One są z tu i teraz. Skąd to śmieszne przekonanie, że ocalejemy, aby wyciągnąć je kilkanaście lat później z cylindra? Skąd miałaby się wziąć ta buta, aby chować je dzisiaj przed umierającymi i ich bliskimi?

    Nie ma właściwszego miejsca. Nawet blog Chustki nie mógł służyć do tej ciszy i mówienia.

    Pewne rzeczy nawet Chustki mogą mówić tylko tym, którzy znają się na umieraniu.

    Pewne słowa muszą pójść w świat, spokojnie, papier lekki jak ulga przykryje kamień na kamieniu, stępione nożyce.

    I list do Jasia, Janka, Jana.
    Jeśli umierająca na raka mama od początku świadomie rozmawiała, mówiła, troszczyla się, nie bedzie ważniejszych listów z przeszłości niż ten, który zostawiłaś, Zorko. Moja przyjaciółka wiele lat szukała znajomych swojej zmarłej na raka mamy, chodziła rozmawiać, wszystko było i jest pamiątką po mamie. Całe życie poświęcone było zbieraniu mamy z tych okruchów, takiej mamy, której potrzebuje dorosły człowiek.

    Ale najważniejszy był list od mamy, który przed śmiercią napisała każdemu ze swoich dzieci.

    Słowa mamy.
    Prawdziwe.
    Po latach zawsze należące do mamy. Z wtedy. Z jej bólu, samotności i miłości. Nie ma innego dziecka takiej mamy. Ono wie, że mama umarła. Nikt nie wie lepiej niż dziecko.

    Widziałam to poszukiwanie śladów mamy przez niemal 20 lat. I jednocześnie nie znam wspanialszego człowieka niż dorosły, który wyrósł z tego dziecka.

    Przerzucić umierającą siebie w przyszłość dziecka da się tylko tak. Miłością i słowami.
    Dlatego w tej notce – nitce do kłębka, wszystko jest jak trzeba.

    Widzę jadowe zęby powystawiane tu i ówdzie. Trudno.
    Nie ma w tej chwili znaczenia, kto co wie, czyja była Chustka bardziej. Nikt nie ma wpływu na to tym bardziej, kogo bardziej jest Jaś. Jaś jest swój własny i jest sam, będzie sam, będzie czekał na słowa, które przestały kilka dni temu płynąć.
    I tak, uważam, że ważniejsza będzie dla niego kiedyś świadomość, że te słowa mama miała zgromadzić dla niego na zapas, w książce, niż "taktowne" czekanie pół życia na rozmowę czy wysłanie listu.
    Zorko, jesteś teraz, wszystko zdarzyło się teraz, i teraz zaczyna się nowe. Zapasy dla Janka trzeba przygotować, będą czekały. Miała zapas zrobić Joanna, nie zdążyła, Ty mogłaś, miałaś kilka dni więcej, wiesz z hospicjum, że gdyby jeszcze kilka dni, to….

    Powtórzę: nie ma w tym nikogo ważniejszego od Jasia.

    I nawet bójki na blogach i pomówienia są częścią tej historii, z jaką Jaś zmierzy się na blogu Joanny i – na Twoim. I tych miłych ludzi, którzy aluzyjnie dają do zrozumienia, że oni to Joannę naprawdę i bardziej. Dobrze, nie kwestionujemy, nie ma to żadnego znaczenia, każdy odejdzie mądry własną historią i prawdą, tak.

    Liczy się osamotnione dziecko, które będzie potrzebowało słów mamy, żeby żyć dalej. Przyjdzie po nie.

    Wiem, że zrobiłaś dobrze. Masz prawo, musisz mieć to prawo, bo potrzeby słuchania nie uciszy u Jasia ani czas ani ludzie. Słowa muszą być tutaj gdzie są, poobrastac glonami komentarzy,to jest ten czas,kiedy powstały,doplyną i tak w butelce, ale są tam gdzie powinny. Joasia była z życia i internetu,zrobiłaś dobrze,zostawiając ten kamyk w lapidarium. Anonimy też umrą,zapomną, wytrzymaj. Blog wystawia Cię na uderzenia i pomówienia,podgryza Cię internet, dzieli prawa i spadek po Chustce,dobrze, niech dzieli. Ja myślę o dziecku które nigdy nie przestanie być głodne tych słów,które napisałas. One nie mogłyby być prawdziwsze – Joanna pokonała smierć oddając swoje słowa w depozyt Tobie żyjącej. Tak,pomozesz nimi.

    Teraz cicho już. Więcej nie trzeba.