Wielka Sobotafeatured
Dwa obrazki.
Maszerujemy z Be święcić tradycję. Chorągiewki machają z koszyczków.
Wiatr i woda. Amen.
Potem, w kościele, kolejka z dzieciństwa. Na ladzie Jezus-miniaturka. Na wznak. I biała chustka, co ściera ślinę, bakterie, nas. Każdy tyka miarowo. Tik tak; dwa kroki do przodu, klęk, po-całunek, chusteczka, refleksja do pięciu i w bok. Następny, następny.
Stajemy i my.
Dotykam stóp.
Ukrzyżowane, zimne, znieczulone plastikiem.
Kurtyna.
Na OIOMie leży się nago. Tylko białe prześcieradło – taka tradycja. Ponad głową gwiazdozbiór żółtych, zielonych, pomarańczowych diod. Orkiestra gra. Respirator wchodzi basem. Zaprogramowana kolejność maszyn – na te zawsze można liczyć. Co pół godziny dołącza ciśnieniomierz; pompuje, pompuje i puszcza. Wyciszająca pewność rzeczy – ostatecznie.
J.Ch. tym razem wymiarowy. Stopy złożone jedna na drugą.
Dotykam ich na koniec.
Ciepłe.
Nagle dwa obrazy się łączą.
Dobitnie.
Parawan.
-
Ania B.
-
Anonimowy
-
Viki
-
Kasza
-
Anonimowy