Wiosna w sercufeatured

Pierwsza ciąża.
Druga ciąża.
Trzecia ciąża.
Czwarta ciąża.

Spotykam Jolę w centrum handlowym, jest rok 2012, zaczynają się wakacje.

– Co u ciebie? – pyta.
– Za miesiąc histerektomia.
– Dajesz radę?
– A ty?

Uśmiechamy się. Jola szczupła i blada. Ciąże wyparowały.

– To będzie ostatnia próba. Więcej nie wytrzymam.

Jadzia rodzi się dwudziestego pierwszego marca 2013 roku. Dziecko z nieba i z serca.
Z serca złożonego nie tak.
Wada jest na tyle poważna, że nawet najlepszy doktor na świecie rozkłada ręce. Trzeba czekać. Jadzia ma rosnąć, serce ma rosnąć, naczynia krwionośne mają się powiększyć. Do domu przyjeżdża lekarka z hospicjum.

Spotykamy się w lutym tego roku na rodzinnej imprezie. Jola niechętnie wychodzi z domu, ale osiemnastka chrześniaka jest raz w życiu. Siedzimy obok siebie, oglądam zdjęcia Jadzi w telefonie. Sto zdjęć, tysiąc zdjęć. Jola świeci.

– Pojadę już, co? Mam nadzieję, że mała nie będzie spać jak wrócę.

Maj – ten, co minął właśnie; jest chwilę po Dniu Matki. Walczę z garnkami w kuchni, łowię sygnał smsa, ale się przecież nie pali. Pozmywam, zrobię kawę, przeczytam za chwilę.

…Przeczytam za chwilę, że Jadzi już nie ma, że pstryk, pogrzeb w piątek o dwunastej.

Przed mszą, na rzutniku, filmy z komórki Joli:

Jadzia trzyma babcię za ręce, zaczyna chodzić.
Robi śmieszne miny, prycha.
Uśmiecha się od ucha do ucha.
Jola całuje ją w czubek głowy.

Jestem w proszku.

Kościół cały na biało. Z sufitu zwisają papierowe anioły, na każdym imię dziecka.
Julia, Lena, Miłosz, Jakub, Marianna, Ania.
Dopiero po chwili się orientuję: maj, czas Pierwszej Komunii.

Jola na biało.
Jola prosto-padle.

W cmentarnej kaplicy dotyka trumny tak samo jak kiedyś ja. Nie może się odkleić.

Stoi nad otwartym grobem. Stoi na brzegu, na krawędzi.
Pochyla się do przodu i gwałtownie cofa.
Jak ja wtedy.

I nagle mocno czuję, co zakopałam słowami.

Historia Martynki rysuje się w kilku punktach. Dobijam do mini-brzegów, zawsze tych samych.

Poród – ze studentami obok i mężem za drzwiami.
To, że ją trzymam za łapkę.
To, co jej mówię na koniec.
To, jak dostaję ją POTEM na ręce.
Jak idę dalej, nie tonę.
Jak się mam teraz.

Opowiedziałam to dziesiątki razy. Mamom po stracie, dziennikarzom, reżyserom, pacjentom.
Koleiny opowieści stały się bezpiecznym okopem.

Pomiędzy jednym brzegiem a drugim jest jednak przestrzeń. Nie wykadrują jej słowa.
Widzę Jolę i widzę to, czego nie chciałam podawać – sobie samej – dalej.

Boli.

Panowie ubijają ziemię łopatą, świeci słońce, na niebie ptaki skądś dokądś.

Ostatni dzień Wiosny.

  • słów brak. gardło zaciśnięte. tylko ty chyba potrafisz tak o trudnych sprawach pisać. nie znam nikogo takiego. bo choć tragedii to jednak tak lekko i jak cudownie i tak z nadzieją… przecudowny post. choć serce ściska.

  • Lecą łzy, łzy matki co płacze po Oleńce…lecą łzy wszystkich matek w oczekiwaniu …

  • niesamowity nekrolog… o ile czytając Twój wpis trzymałam się to po przeczytaniu nekrologu rozsypałam się…

  • Nie wiem jak to można przeżyć… wyję tutaj z bólu, a przecież to nie moje Anioły…

  • Anonimowy

    trwam obok Was. Przytulić nie śmiem.

  • nie szukam nie istniejących słów

  • Anonimowy

    życie jest niesprawiedliwe

  • Pędzę Lecę

    Te posty, te Twoje posty one we mnie trafiają tak, że nie wiem co pisać, co mówić.. trafiają tak że w myślach mam bałagan, taki co go nawet twardziel nie uniesie…

  • Płaczę…

  • Po przeczytaniu też jestem w proszku… Ja o swojej stracie nie potrafię mówić i pisać…

  • Radzimy sobie, jak umiemy.
    Bo przecież wiemy, że musimy sobie poradzić.
    Życie trwa.
    Życie woła.
    Choćbyśmy chcieli inaczej.

  • Anonimowy

  • Anonimowy

    Ja nawet nie wiem czy byłam matką, chociaż przez te kilka godzin. Tabletki i zastrzyki w końcu test pozytywny. Nie powiedziałam mężowi. Miesiączka przyszła spóźniona, a ja zostałam z tysiącem pytań w tym z najważniejszym – byłam matką czy jestem na tyle szalona, że w ogóle rozważam taką ewentualność. Do dziś nie mam dzieci i prawda jest taka, że pewnie ich już nie będę miała. I tylko dzieci, które wyciągają do mnie rączki, które uśmiechają się i do mnie mówią wywołują panikę, którą skrzętnie upycham wewnątrz siebie.

  • Przeorał mnie tytuł posta w kontekście jego treści.

    Smakuję "Zorkownię".
    Delektuję się po wielokroć każdym akapitem.
    I nie rozumiem.
    Blog znam caluśki.
    Dlaczego więc książka uderza tak mocno…?
    Noszę ją w sercu.
    Dziękuję.

  • Oczy pełne łez. Ale jest nadzieja. Dzięki takim ludziom jak Ty. Którzy przetrwali, zwyciężyli i z otwartym sercem idą w słońce. Mimo straty.
    Dziękuję, przełykając łzę.

  • Anonimowy

    W każdym momencie, pomiędzy wczoraj, a jutro tęsknię za Okruszkiem. Pracuję, uśmiecham się, żyję. Dla moich Dzieci. A to najmłodsze wciąż opłakuję.
    Posyłam ciepłe myśli Tobie i Mamie Jadzi. Bez słów, samym sercem.

  • Tak – dokładnie, Aga zawsze piszesz dokładnie to, co ja także czuję. dziękuje ponownie Ci za to,że potrafisz tak doskonale ubrać nasze uczucia w słowa…..tak, idziemy dalej my _ matko Po Stracie, idziemy bo tak należy, idziemy bo są inne dzieci, idziemy bo…

  • Anonimowy

    A my winni… bo prostopadle zostajemy na roztrzęsionych nogach, wsparci na ramieniu, którego nie jesteśmy świadomi,z kieszeniami pełnymi mokrych chusteczek,które nie potrafią zatamować braku zgody na urwaną rękę, nogę,serce… jeszcze czujemy obecność, czekamy… nasłuchujemy… Uczymy się żyć bez…
    Ściskam długo i delikatnie
    Stanisław

  • Dzieci NIE POWINNY umierac… to NIESPRAWIEDLIWE…

  • trafiłam tu przypadkiem, ale już pierwsze słowa zaciekawiły mnie do tego stopnia, że zostałam na dłużej. zostałam tutaj. na tym świecie. niesprawiedliwość, że takie małe istotki nie mają wyboru. kończą życie, nawet jeszcze go dobrze nie rozpoczynając… podziwiam Cię, że potrafisz pisać o takich sprawach, pozdrawiam.

  • "Nie szukam słów…
    bo wiem że ich nie ma"…
    ………………………………………………………………………………………………………………………………serce mi wali jak młot, łzy płyną, wspomnienia osaczają…

  • Anonimowy

    Więc to nie tylko ja. 27 lat. Pierwsza ciąża. Druga ciąża. Trzecia ciąża. Mięśniaki. Tarczyca. I ciągłe pytanie: dlaczego?…

  • Anonimowy

    Ja też rycze. Rycze juz z małymi przerwami od stycznia. Synek leży obok i gaworzy. Najlepszy lekarz świata nie ma pomysłu. ..

  • Anonimowy

    Smutne

  • Anonimowy

    Sen
    Lustro
    Marzeń

    Jawa
    Przedłużenie
    Snu

    Życie
    Jawa
    i Sen

    Napisała do nas zaprzyjaźniona Basia Han i podpowiedziała przypadkowo piękne imię dla siostry Jadzi, która narodzi się z tej Wiosny. Jawa.

    Pozdrawiam, Paweł

  • Paweł, bardzo czekam.

    I o tym napiszę.