Jezusmariafeatured
Na oddziale A leży starsza pani. Siwe kosmyki spadają na poduszkę policzka.
– Muszę je obciąć, wciąż wchodzą mi do oczu. – Mówi i zapomina.
Na oddziale B leży syn – nie Boży. Syn własny. Siadam przy niej i trochę nie wierzę.
– Synowa woziła mnie codziennie do niego, teraz jej nie ma. Ktoś od was powiedział, że mój syn nie żyje. Chyba. Nie chcę o tym myśleć, płakać, nic przecież nie wiadomo na pewno.
Słucham, nie wiem. Liczę, że pani jest splątana, że gorszy dzień. Idę do Basi.
– Mamy w hospicjum jednocześnie matkę i syna?
– Mieliśmy, syn umarł kilka dni temu. Czekaj, sprawdzę. W Wielki Piątek.
Jezus Maria – myślę. – Jezus Maria.
Ona jeszcze nie wie. Nikt z rodziny nie ma sił, bo pogrzeb, tysiąc spraw na głowie, a mi mówić nie wolno. Idę więc do kogoś, komu wolno.
– Może być ciężko – słyszę. – Pani ma alzheimera. Powiem jej oczywiście, powiem, ale nie wiem, czy jutro będzie pamiętać.
I nagle, kiedy już wiem o życiu tyle, że nie ma nic trudniejszego niż śmierć dziecka, dociera do mnie, jak bardzo się mylę. O śmierci dziecka można dowiadywać się codziennie od nowa.
Dzień świstaka/noc świstaka. Piekło niepamięci.
-
Ewa z Przytulnego domu
-
Kasia B. Salak (Caligo)
-
-
gabunia76
-
Marzenia do spełnienia…
-
Anonimowy
-
an3czka
-
Brommba
-
Emilia
-
Jola Wawrzynek
-
an3czka
-
Anonimowy
-
Evi
-
Anonimowy
-
Jędrzej Rayski