Ike afeatured

Czasem lądujemy tu na obiad. Synek pałaszuje klopsiki, opowiada, planuje, naciąga na deser. Patrzę na niego, wsiąkam w tę kulkę energii. Gwar przy kasie, biegające dzieci, ludzie skądś dokądś. Jest ciepło. 

Przy stoliku po prawej siedzi starszy pan. Schludny, piaskowy prochowiec, jasna twarz bez śladu zarostu, sam. Dłoń na czole, łokieć oparty o blat. Słucham synka, uśmiecham się, pan przymyka oczy. 
Otwiera się cała historia. 

Widzę wdowca; jedynak robi karierę naukową na zachodzie, dzwoni do ojca zawsze po ósmej. Żona zmarła półtora roku temu, 62 lata po ślubie. Ocala ją trzymając wspólny rytm. Wstaje rano, kilka przysiadów, okno szeroko otwarte – wietrzy się pościel i wieczór. Potem łazienka, szklanka wody, leki. Trochę czasu w przedpokoju; ciężko się schylać do butów. Odpoczynek na taborecie. Niespieszne kroki po schodach, chwila przy kotach oswajanych przez panią z parteru. Powietrze dobrze mu robi, zatem spacer, 20 minut, kilkaset kroków. Znów jesień. 
Potem bułki, mleko, ser, gazeta, mozolna wspinaczka na czwarte piętro. W domu cisza, miarowo tyka zegar, takich już nie robią. Śniadanie, sprzątanie, na chwilę radio. Staranny przegląd ulotek ze skrzynki. Fotel, słaba kawa w szklance i prasa. Dziś wtorek, imieniny Leny, Feliksa, Jacka. Feliks – w ubranku komunijnym wpadł do rzeki i dostał tęgie lanie. Dużo, dużo później miał amputowane nogi i został, nie wiedzieć czemu, pochowany w sutannie. Lena – koleżanka syna. Miała jasne włosy, ciekawe co robi teraz; mąż, dzieci? Na chwilę się położy. Zegar wybija trzynastą, za 40 minut tramwaj do IKEI. Pojedzie. Jedzie. Jest. Siedzi przy stoliku. 
Obok mama z dzieckiem. Dziecko opowiada o szkole. Za plecami kasy, szumi ekspres do kawy, jacyś ludzie. Oczy się kleją.

Widzę pana. Widzę?

Otwierają się inne rzeczy. Palimpsest miejsca. 

Widzę męża Gosi, jemy razem obiad, staramy się nie rozmawiać o hospicjum, które tuż obok. Łukasz opowiada o pracy. Gra na saksofonie; ostatnio na dancingach, w czasie rejsów do Turcji. Gdy po paru latach jestem w Turcji i płynę statkiem, myślę o Łukaszu. Oto przed Państwem wystąpi saksofonista – z żoną w sercu, pochowaną w najpiękniejszej sukni z solara; w szufladzie list od mamy dla córki spisany moim niepewnym pismem. Łukasz płynie dalej. Morze słone i cierpliwe.

Widzę siebie, przyjeżdżam tu kilka godzin po śmierci Marka. 
Ręce pachną jeszcze jego perfumami; wciąż czuję marmurowe czoło. Karta ikea family, darmowa kawa. Siedzę przy stoliku. Za plecami kasy, szumią jacyś ludzie. Gdy zbieram się do wyjścia, widzę rodzinę Marka. Wpadli zjeść obiad, mają mnóstwo spraw do załatwienia. Dziś wtorek, jak zdążą – pogrzeb w sobotę. Uśmiechamy się do siebie, ale nie rozmawiamy. Wszystkie słowa padły przy Marku. Teraz w drogę.

Do stolika po prawej dosiada się starsza pani. Na tacy dwie miski zupy, herbata, serwetki, słodycze. Pan odkleja rękę od czoła, wygładza brwi, sięga po łyżkę.

Uśmiecham się szeroko.

Rozgadani wracamy do domu.

.

  • Pięknie piszesz Zorko 😉 ciepłe te Twoje historie, dobrze się je czyta. a że przy okazji ciężar gatunkowy potrafi w nich wbić mnie w glebę na długi czas to tylko kolejny plus dla Ciebie 😉

  • usmiecham sie do Ciebie 😉

  • 🙂

  • :-))

  • Jakie ciepło bije od Twojego wpisu:))))
    Za tydzień będę w Ikea , pewnie na klopsikach…….poparzę Twoimi oczami na stolik po prawej stronie:)))))

  • O, to mi przypomina, ze tez musze jechac do Ikei!! Zeby mnie tylko nie wyprowadzili, jak zaczne sie gapic na ludzi za bardzo…

  • Anonimowy

    masz niebywałą umiejętność obserwacji otoczenia z zatrzymywaniem się na detalach które sa niedostrzegalne dla wielu pędzących, z głową we własnych sprawach.
    Bardzo to lubię u Ciebie, lubię to u siebie widzę czasem u innych…. inaczej oczy błyszczą….

  • Anonimowy

    Witam,
    Zazwyczaj tylko czytam nie zostawiając śladu swojej bytności ale ( to do wcześniejszego artkułu ) czy mimo wszystko nie lepiej wydrukować zapiski? Internet – z tym różnie jest, fakt, że i papier może zaginąć, zniszczyć się…

  • Anonimowy

    "ręce pachną PERFUMAMI Marka" nie perfumem. Ten rzeczownik ma tylko formę liczby mnogiej.

  • Racja.

  • Nie wiem, czy łapię wszystko co piszesz Zorko…
    Ja mam często tak, że obserwuję ludzi i zastanawiam się, wyobrażam sobie, jak żyją, jakie mają rodziny i pewnie często to widać jak się w nich wpatruję, ale nie potrafię się powstrzymać:)

  • Jest reka na czole,ale juz nie ta.Niby nic.Niby wszystko.
    Stanac z boku i udawac,ze sie jest w centrum.
    M.

  • cieplej zrobiło się na sercu, potrzeba takich puent w listopadowe dni. (:

  • sen

    Twoje słowa są piękne…pachną jesiennym, leniwym słońcem, rodzynkami i tym co w życiu najważniejsze – miłością i życzliwością…kasia

  • Twój tekst, jak zwykle zresztą , poruszył mnie do głębi – nieczęsto spotyka się taką empatię…
    Najczęściej blogi krzyczą JA, JA, JA, MNIE, MOJE, LUBIĘ, NIENAWIDZĘ, etc.
    Uwielbiam u Ciebie nieobecność oceny i katalogowania.
    Czy może wydałaś już książkę? Bardzo chciałabym mieć ją w domu. Jeśli jeszcze nie – czekam niecierpliwie.
    Możesz mnie zaliczyć do grona zagorzałych fanów.

  • Wyjątkowe to zderzenie: samotny wdowiec w rozbuchanym wnętrzu Ikei. Dwa światy. Pomyślałabym, że szuka tego tętna, tego rozpędzonego kołowrotku życia, którego wokół niego pewnie coraz mniej..
    Pozdrawiam:)

  • Magda

    Tak się cieszę, ze piszesz, że mimo wszystko piszesz ….
    M.

  • Zorko -jak odszukać w sobie taki spokój którym Ty emanujesz? Jutro przyjdzie mi się pożegnać z 7 letnią dziewczynką-moją uczennicą którą rodzice zabierają ze szpitala do domu aby tam spędziła ostatnie swoje dni.Lekarze po długiej walce skapitulowali białaczka-po roku chłoniak i w trakcie leczenia chłoniaka wznowa białaczki.Dzisiaj pozwoliła abym przez dwie godziny czytała jej wiersze Brzechwy a jutro ??? W szpitalu pracuję ponad 20 lat i dalej w takich chwilach jestem bezradna!!!!

  • W Ikei w Uk też dają klopsiki z puree ziemniaczanym

  • Anonimowy

    Przeczytałam do końca i ufff. Kamień z serca 🙂 Uśmiecham się do Ciebie!

  • Zawsze ,kiedy przechodzę koło domów zastanawiam się co tez ukrywają te piękne i niekiedy niepiękne firaneczki. Obserwuję okna ,swiatła migocące i parapety pełne bibelotów albo kwiatów.
    Z niektórych okien bije zimno, czasami smutek wręcz.A zapłakane szyby osnute szarym kurzem kryją żal lokatorów…..

  • Anonimowy

    Zorko, kochanie moje- coraz częściej opada mi szczęka i dokładnie śledzę tok Twoich myśli i obserwacji. Nie chodzi tu o pochwały dla Ciebie, ale o przejęcie z jakim wszyscy czytamy Twoje słowa, dosłownie czuję "bebechy". Dzięki Tobie, mimo Twoich przeżyć moje życie nabiera innej ( dobrej) jakości- dziękuję Ci za to. Szacun kobieto i trzymaj się dzielnie-Jola W.

  • Dziękuję…

  • Anonimowy

    Zorko pokazałaś życie. Codzienność.
    Ja też lubię obserwować ludzi. Zastanawiać się nad nimi. I zauważyłam, że wiele osób tu piszących też tak ma. Pomyśleć, że jadąc autobusem patrzę na kogoś i myślę sobie o nim, a on w tym samym czasie myśli o mnie. To dopiero jest coś! Dzięki że o tym piszesz.
    A.

  • Adam?

    wspominaj, rozmyslaj również o zywych

  • Anonimowy

    zorko, zawsze odnajduję spokój czytając Twoje posty. dziękuję.
    M.R

  • dołączam z tysiącem uśmiechów

  • Lubie Cie czytac, chlonac historie opowiedziane, obrazy- ktore raz jeszcze przetworzone w mojej glowie, znajduja droge do serca.

  • Hanusiaa, nie jestem pewna, że trzeba go szukać. On pewnie jest w tobie nawet teraz. Przy powierzchni – i owszem – buzuje na całego, a przy samym dnie cisza.

    Cisza …pod burzą. :*

  • Zorko dziękuję!!!Jest już jutro !!!Wczoraj było smutno ale zwyczajnie ,jak każdego dnia- żółwik na pożegnanie!!! tylko teraz pozostały obrazy w pamięci i bezsenność! A w poniedziałek kolejny dzień pracy i kolejni pierwszoklasiśsci z którymi bedę się uczyć ,śmiać i bawić……Wczoraj przyszedł na oddział z wizytą"mój" dawny uczeń .Zdrowy,piękny i mądry 17 latek…

  • Zorko 🙂

  • Anonimowy

    I tak toczymy to życie , w zgiełku, hałasie, w Ikei, Solarisie, Hermesie… gdzieś tam na skórzanych sofach, pięknie odziani, niepiękni w środku.
    Lubię czasami podjechać do Ikei, lubię w kuchni ich kubki i świeczki, inne bibeloty… Ale najbardziej urzeka mnie tzw. pchli targ. Tu każdy przedmiot ma swoją historię. Dążę do piękna w środku , ale jestem bardzo zwyczajna, gdzieś tak w połowie drogi na egzamin…

  • Łukasz K.

    Serce mi stanęło gdy czytałem o Łukaszu. Pewnie nie mówiłem, ale też mam Gosię, no i razem mamy córcię. Na szczęście nie gram na saksofonie i tylko to sprawia, że przestałem myśleć o tej historii, jako o złowieszczym proroctwie. Okropnie się czyta takie rzeczy. Na dodatek też jeździmy rekreacyjnie do Ikei.
    Twoje słowa bardzo pobudzają zmysły i wyobraźnię.

  • Skoro tylu tu fanów Zorki i Ikei, to może jakieś spotkanie?..