Gazafeatured
Na tarasie spore zamieszanie. Andrzej mości się na wózku, nogi wyżej/niżej.
Żona w ciągłym ruchu:
– Pójdę po łyżeczkę, może szlafrok, jogurt, chcesz kawy, zapytam lekarza, trzeba przywieźć oliwkę bambino, ta niedobra, koc może, zimno, zaraz wracam.
Głowa Andrzeja zwisa bezwładnie, noga spuchnięta, sina i wilgotna. Andrzej nie ma już sił.
Żona wraca:
– Trzeba kupić szersze skarpety i większe kapcie, te klapki nie wejdą, gdzie kupić, co pani myśli, gdzie teraz…, może córka, jak z pracy wróci, nie chcę go zostawiać, lekarka mówi, że chyba wprowadzą w śpiączkę, ja wiedziałam, co się dzieje, ale nie, że to tak szybko…
Zawijam mu nogi w ręcznik, ręce mokre od limfy. Powinnam przynieść rękawiczki, bandaż, gazę. Nie przynoszę. Na moment, mgnienie zostaję z nim sama. Z trudem unosi głowę i patrzy prosto w oczy:
– Chyba tu nie umrę?
Nie potrafię tego dźwignąć, gadam więc bez sensu:
– Nie wiem.
Wszyscy umrzemy. Mogę wyjść teraz z hospicjum i zginąć na drodze.
Andrzej patrzy na swoje ręce, potem na mnie.
– Boję się.
Zatyka mnie. Z całych sił próbuję nie płakać, z całych sił. Chwytam go za rękę.
Wraca żona z kubkiem/jogurtem/szalikiem/ręcznikiem – nie wiem. Nie wiem.
– Nie wiem gdzie kupić teraz szerokie skarpety, noga tak mu puchnie…
– Pojadę do domu, mam takie. I szerokie buty, rozmiar 45, mój mąż i tak ich nie nosi. Naprawdę mieszkam niedaleko, autem 10 minut.
Wychodzę z hospicjum.
Nie ginę na drodze.
Buty, skarpety pasują.
Andrzej całuje mnie w rękę.
Chce mi się wyć.
Tamto „boję się”, z którym nic nie zrobię.
Kulka ołowiu.
Jako dziecko miałam sen, który parę razy się powtórzył.
Spokojne miejsce, łagodne wzgórza. Idę, twarz do światła, słońce kładzie się na ziemi. Właściwie nie ziemi – na czymś białym, miękkim, miłym. Idę, kaleczą się stopy, bolą, lekko krwawią. Jest ciepło, zachodzi słońce, gaza miękko układa się na skałach. Twardych i ostrych jak brzytwa.
Idę, bo jest to do przejścia.
Tylko nie wiem po co.
-
Trulyscrumptious
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
Basia
-
Anonimowy
-
Jola Wawrzynek
-
Rabbit Hole No. 42
-
Anonimowy
-
Majewka
-
Tata pisze blog