Do oglądania – TVPfeatured

„Jakie są główne grzechy wolontariusza? 

Pycha. A jeden z główniejszych, który dotyka nas prędzej czy później, to ten, że ja jestem niezastąpiony, że to właśnie mnie pacjent potrzebuje najbardziej, beze mnie sobie nie poradzi. Ten grzech dotyka każdego, ale bardzo szybko wolontariusz się uczy, że to nie o to chodzi. Uczy się, że pacjent potrzebuje rodziny, spokoju, bliskości. Dlatego z dużym spokojem nie jestem przez miesiąc w hospicjum, bo wiem, że tam są inni równie dobrzy wolontariusze. Czasami większym grzechem staje się epatowanie swoim światopoglądem. Osobiście nie lubię obnoszenia się ze swoją wiarą, nie dlatego, że jest to złe, bo bywa pomocne i ratujące, ale w hospicjum mamy często osoby innych wyznań np. buddystów lub ateistów. Kim ja jestem, żeby komuś mówić, że ja, jako katoliczka, wiem, że tam w niebie jest najlepiej? Bardzo szanuję moją koordynatorkę Basię, która jest bardzo wierzącą osobą, co widać przez czyny i dobro, ale nigdy nie przez pouczanie i mówienie o tym, w co wierzy.”

Więcej tu (wybaczcie reklamy):

Wywiad plus materiał filmowy – klik.

O Hospicjum – klik.

O M. Klik.

O pacjentach. Pstryk.

Pytanie na śniadanie. Klik.

– To nie jest łatwe.
Ale wciąż mi wychodzi na to, że warto.

***
…A tu, od szóstej minuty, właśnie odkryta recenzja Radzkiej:

Dziękuję.

  • nie jestem wolontariuszką, kiedyś robiłam podejście ale z jedną rzeczą nie potrafiłam sobie poradzić – ze smutkiem i litością. Obcowanie z cierpieniem ściska mi gardło i uniemożliwia działanie. Czy z tym da się walczyć? czy Wy płaczecie przy pacjentach? okazujecie swój smutek? czy da się to wyeliminować?

  • Eliminowanie i walka to okrajanie siebie do kadłubka.
    Mogę mówić za siebie: nie walczę, nie eliminuję, staram się dbać o proporcje, nie zapominać kim i po co jestem w hospicjum.

  • Anonimowy

    Jestem wolontariuszką w fundacji (nie w hospicjum). Czasami zapominam po co jestem, dlaczego. Zapominam, że warto. A potem się wstydzę.
    Dziękuję.

  • Dwa lata temu odszedł Mąż ,po roku poszłam do hospicjum aby zgłosić się na wolontariat.
    Niestety chyba jeszcze nie mój czas.
    Tak ja pisałaś Aga że z tym trzeba poczekać.Czytam Twoją książkę i uczę się .
    Dziękuję

  • Jestem wolontariuszką w szpitalu od ponad 5lat. Wczoraj jedna z dziewczynek, którą kiedyś odwiedzałam na oddziale skończyła 5 lat 🙂 Przyszłam na oddział niewiele przed nią. Emocje? Każda wizyta tam jest pełna emocji czasem tych jasnych czasem tych związanych ze smutkiem. Staram się oddzielać rzeczy na które nie mam wpływu (diagnoza, przebieg leczenia, rokowania) od tych na które mam wpływ (ta godzina, ten czas tu i teraz)- i ciągle się tego uczę 🙂 Staram skupiać się na osobie, która jest obok, na tym czego jej w tej chwili potrzeba – jeśli to potrzeba podzielenia smutku- to ok. Jeśli wspólnego obejrzenia komedii – to też jest ok. A jeśli pytasz o własne trudne emocje : złość, niezgoda, smutek – czasem są i mają swoje miejsce przestrzeń i czas, ale poza szpitalem. Żeby iść dalej w domu być: córką siostrą, w pracy pracownikiem, a w szpitalu wolontariuszką. 🙂 Pozdrawiaki!

  • W Pl chcialam zostac wolontariuszka w Hospicjum, poza tym ze bylam wtedy za mloda, znaczenie mialo, ze nie jestem wierzaca w jedna wlasciwa wiare katolicka. Wyjechalam do Niemiec i szkolenie na ktorym sie przygotowuje, jest z organizacji poza kazda ideologia i niezwiazana z zadnym wyznaniem. Jest to bardzo na poziomie kurs, plus dodam, ze hospicjum wyglada jak 4 gwiazdkowy Hotel.

    Pozdrawiam Pania:)