Kartkifeatured

Kartki się przydają; niewielkie, bo słów tu jak na lekarstwo.
Najwięcej tych z imieniem – przyklejonych nad łóżkami.

– Dzień dobry, pani Haniu. – dyskretnie zerkam nad głowę. – Jak tam minęła noc, panie Zbyszku?

Kartki jak drogowskazy, tablice mijanych miast.

Tym razem:
„Miłosz”.

Niedomknięte powieki, tęczówki z ołowiu, oddech bez złudzeń.
Stoję bezradnie, pierwszy odruch: jechać dalej.

Ale stoję, dotykam ręki.

Przesuszone usta, język. Idę po gąbkę i świeżą wodę.

– Mam na imię Agnieszka, jestem wolontariuszką, nawilżę teraz panu usta. – uprzedzam każdy ruch.

Miłosz nieznacznie unosi brwi, wciąż trzymam go za rękę. Poniżej szyi tracheotomijna rurka.

– Wszystko będzie dobrze. – mówię. – Będzie dobrze.

Odchodząc zerkam na stolik. Chusteczki, woda, leki. I zeszyt – otwarty w połowie. Na kartce w kratkę słowa doraźne. Skreślone: „prawy bok”, „wyżej”, „za długo”. Inne skreślone staranniej – granatowe chmury z tuszu.

Na końcu trzy słowa.

Pić. Pić.

Pić.

Potem światło.

  • A w czasie " zdrowego" życia mamy tyle wymagań …. Jola W.

  • Anonimowy

    Jakbym tam była… Wróciłam myślami do 2001 roku.Tyle trudnych wspomnień…

  • Anonimowy

    i gula w gardle taka

  • Szósty zmysł wyczuwania. Prawdziwa magia.

    Pozdrawiam
    Agnieszka

  • Bardzo brakowało mi twoich zapisków. Pięknie piszesz, z niezwykłym szacunkiem do człowieka.

  • Anonimowy

    Życie sprowadzone do oddechu
    Krzyk pełnych protestu pytań
    I to nokautujące milczenie

  • 4 Października jest 4 rocznica smierci mojej mamy – jej hospicjum było w domu . Na szczęście Pan Bóg nie pozwolił jej się długo męczyć , ale trudno ….