Kartkifeatured
Kartki się przydają; niewielkie, bo słów tu jak na lekarstwo.
Najwięcej tych z imieniem – przyklejonych nad łóżkami.
– Dzień dobry, pani Haniu. – dyskretnie zerkam nad głowę. – Jak tam minęła noc, panie Zbyszku?
Kartki jak drogowskazy, tablice mijanych miast.
Tym razem:
„Miłosz”.
Niedomknięte powieki, tęczówki z ołowiu, oddech bez złudzeń.
Stoję bezradnie, pierwszy odruch: jechać dalej.
Ale stoję, dotykam ręki.
Przesuszone usta, język. Idę po gąbkę i świeżą wodę.
– Mam na imię Agnieszka, jestem wolontariuszką, nawilżę teraz panu usta. – uprzedzam każdy ruch.
Miłosz nieznacznie unosi brwi, wciąż trzymam go za rękę. Poniżej szyi tracheotomijna rurka.
– Wszystko będzie dobrze. – mówię. – Będzie dobrze.
Odchodząc zerkam na stolik. Chusteczki, woda, leki. I zeszyt – otwarty w połowie. Na kartce w kratkę słowa doraźne. Skreślone: „prawy bok”, „wyżej”, „za długo”. Inne skreślone staranniej – granatowe chmury z tuszu.
Na końcu trzy słowa.
Pić. Pić.
Pić.
Potem światło.
-
Jola Wawrzynek
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
Laki
-
myviridis
-
Anonimowy
-
Jola Wawrzynek