Fredekfeatured

Chodzimy z Różą na spacery. Odsuwam szafkę, stawiam blisko swoje krzesło, układam Różę w pościeli i ruszamy.

– Najbardziej szczęśliwa byłam w Lusowie. Mieliśmy tam działkę, która klinem wcinała się w las. Na małym pagórku postawiliśmy letni domek. Siedziałam tam z tatkiem całe lato, mąż wracał po pracy. Zawsze marzyłam o dużej rodzinie. Chciałam nagotować gar zupy i karmić dzieciaki, które zlądują głodne z podwórka. Mieliśmy tylko córkę, pamięta pani, i mieszkaliśmy w bloku. Za to później, jak urodziły się wnuki, brałam je na całe lato. Pół Lusowa biegło za naszym samochodem! Dziennie mieliśmy w kuchni co najmniej dziesiątkę dzieci, wszystkie mówiły mi „babciu”. A wieczorem siadałam z mężem i tatką na tarasie i wymyślaliśmy prawdziwy, murowany dom na tym klinie, co to wchodził z las. Ile pokoi, który dla kogo, że duża kuchnia plus spiżarka. I taras. Taras, na którym siadamy wieczorem przy piwku i opowiadamy sobie dzień. – Róża szuka pod poduszką chusteczki.
– Pamięta pani te wszystkie dzieci?
– No pewnie! – Róża się ożywia. – Był Pawełek-chucherko, Robcio, Zuzia, Julka, co potem zmarła na serduszko, chwilę przed Komunią. Pochowali ją w białej sukience. Jak myśmy płakali z sąsiadami, mój Boże! Julka była taka spokojna, taka kochana. Śmialiśmy się z mężem, bo ona zawsze zaczynała tak: Babciu, nie mogę ci powiedzieć, że Krzysiu mówił brzydkie wyrazy. A już szczególnie nie mogę ci powiedzieć, że były to: p… (i tu padało całe słowo), k… (całe słowo), a nawet ch (to ostatnie szeptem). – Róża śmieje się w głos. – Nie musi pani iść? Tyle czasu pani zajmuję…

– Nie muszę, dobrze mi tu z panią.

– To opowiem jeszcze, jaka nam się niezwykła historia przytrafiła. W Lusowie mieszkaliśmy pół roku, dopiero późną jesienią lądowaliśmy w mieście. Co dwa-trzy tygodnie wpadaliśmy na działkę sprawdzić, czy wszystko w porządku. I niech sobie pani wyobrazi: wchodzimy, a tam łóżko pościelone, obok puste butelki po mleku, włączona lodówka, chleb na stole. I mój mąż, zamiast wezwać policję, usiadł i napisał list. Coś mniej więcej takiego: „Dziekuję panu za opiekę nad moim domem. Będę bardzo wdzięczny, jeśli – gdy zdecyduje się pan go opuścić – zostawi pan po sobie porządek. Pozdrawiam serdecznie.” Byłam trochę zdziwiona, ale nic nie powiedziałam. Po dwóch tygodniach wracamy, a tam… Okna wymyte, lodówka – na błysk, łóżko zasłane, żadnych okruszków. Na stole kartka. A właściwie nie kartka, tylko skrawek papieru z torebki po cukrze. Duże, koślawe litery. Napis: „DZIĘKUJĘ. FREDEK”. Pytaliśmy sąsiadów, czy ktoś go widział. Nikt. Ani razu.

– Może to był wasz anioł stróż? – uśmiecham się.

– Nigdy o tym nie pomyślałam. Możliwe! Może to wygląda tak właśnie. – Róża się zamyśla. – …Mój mąż się wtedy rozpłakał. I w portfelu nosił tę kartkę aż do śmierci.

  • i ja się rozbeczałam

  • Przepiękna historia – chwyciła mnie za serce i dotknęła dokładnie tam, gdzie tego potrzebowałam. Dziękuję Zorko. Bardzo wierzę, że właśnie tacy ludzie jak pani Róża i jej mąż budują piękno tego świata.

  • i ja też. piękne miejsce, piękni ludzie, piękne wspomnienia. pozdrawiam

  • Przepiękna opowieść. Dziękuję Zorko, że ja dla nas wysłuchujesz i później opisujesz. Dziękuję.

  • Niesamowite, dziękuję

    Justyna

  • … mi również zaszkliły się oczy,i uśmiechła buzia-przepiękna historia Tej Pani Róży…

  • Anonimowy

    Fredek:) Tyle dobra, wierzymy w ludzi, dobro powraca, powróci, ZAWSZE
    Monika

  • ma~

    uwielbiam u Ciebie łapać oddech…
    dziękuję

  • Anonimowy

    Same uśmiechy się należą za to opowiadanie , a więc 🙂 🙂 🙂 .
    Niezwykły człowiek zawsze trafia na niezwykłych ludzi . Ściskam – Jola W.

  • Piękne:)

  • Dlaczego zawsze najłatwiej jest założyć, że ludzie są źli, nieżyczliwi, że na pewno nas wykorzystają? jak trudno założyć, że są dobrzy.

    Dziękuję za tą opowieść.

  • Wracam tu co jakiś czas,postawić się do pionu.
    Jak dziś.
    z Cynamonem na kolanach.
    Gdy chłopaki śpią.

    pozdrawiam

  • :*

  • Anonimowy

    Historia piękna…Lusowo cudne…to moje dzieciństwo spędzone na działce u Cioci:-)

  • Anonimowy

    dziękuję Zorko, że się podzieliłaś tą historią.

  • Czytam Cię Zorko od artykułu w moich ukochanych Wysokich Obcasach. Ten wpis o Fredku jest moim ulubionym, czytałam go już wszystkim domownikom i za każdym razem łzy zwężają krtań 🙂

  • Agata Filewicz

    Absolutnie wspaniałe słowa. Wszystkie od początku do końca …
    Tyle wzruszenia od rana…