Szparagowafeatured
Atomek powiedział, żeby uważać – Albert bywa agresywny. Z ulgą przyjmowałam więc fakt, że pan śpi/ma ćwiczenia/ktoś już go karmi. Mogłam uważać gdzie indziej.
Dziś wchodzę do sali, obok Alberta siedzi żona. Pierwszy raz ją widzę.
– Już po obiedzie?
– Nie. Ta zupa to z domu, szparagowa. Gotowałam rano.
– Proszę dbać o siebie, odpocząć.
Jej oczy robią się wilgotne. Staję blisko krzesła, pani się pochyla. Odganiam wszystkie „będzie dobrze”, „ułoży się”. Cisza. Przytulam ją.
– Kiedyś kupowałam cztery pęczki. Mieszkaliśmy przy ryneczku i co rano chodziłam po warzywa. Miałam swój ulubiony stragan. Nie było najtaniej – za to wszystko świeże. Wpierw szłam do swojej pani po ziemniaki, szparagi i pomidory, potem dalej, po chleb do piekarza i po jakiś owoc. Jak wracałam, szparagi miałam zawsze poobierane. Już tam nie mieszkamy, niestety. Wczoraj kupiłam tylko dwa pęczki; na cztery nie mam siły. Tych obierek i tak jest cała misa. Nagotowałam zupy, przywiozłam jeszcze ciepłą. Robię ją dla męża, dla córki i dla wnuczek. Lubią szparagową.
Jest taka delikatna.
-
emka
-
marta iwanowska-polkowska
-
Unknown
-
Anonimowy
-
gospodyni
-
przyszywana żona
-
Anonimowy