Niedorzecznośćfeatured

Ubieramy się. Modny zapach, sweter, płaszcz. Wychodzimy oblepieni gadżetami. Paradujemy w galeriach handlowych. Przeglądamy się w szybach. W biegu.

Potem powoli wyłuskujemy się z płaszcza, swetra, zapachu.
Stajemy przed lustrem. Wracamy do siebie.

Na koniec zostaje piżama, przecięty z tyłu t-shirt.
Rzeczy na swoich miejscach.
My – w źrenicach tych, co jeszcze wychodzą.

.

  • lubię Twój spokój i dystans…również ten u Chustki

  • ewa

    Dorastamy do świadomości nieuchronności, że narodzenie = śmierć. I cisną się pytania po co, dlaczego, czy . Tajemnica . I potworny ból rozdartej duszy .

  • Myślimy, że coś mamy. Z rzeczy materialnych jednak nie mamy nic.

  • Zorko chciałabym Cię o coś zapytać…
    Dlaczego w komentarzach u Asi pojawiają się ślady po Twoich komentarzach, które potem usuwasz?

    Jeśli uznasz pytanie za zbyt wścibskie – zrozumiem 🙂

    Uczę się dużo od Ciebie…

  • Bo często pojawiają się nie pod tym wpisem co miały. Piszę z iPada, co czasem utrudnia życie. Czasem też jest tak, że po chwili stwierdzam, że komentowanie u Asi jest po prostu zbędne.
    Szczególnie teraz.

  • Ale jak żyć? codzień i cały czas?…. kiedy wydaje się, że tylko płaszcz się licczy…. jak wychowywać, mówić ciągle co ważne? dziecko i tak wie lepiej niż ja… płaszcz dla niego nie jest ważny…

  • Anonimowy

    co jest niedorzecznoscia? ten modny sweter czy ta pizama?

  • zrozumieć, że płaszcz nie jest ważny?

  • Adam?, też nie zrozumiałam komentarza KoDasi. Jedyny klucz: pisze to mama po stracie dziecka. Ale wtedy nie rozumiem owego "wychowywania".

    Anonimie, ani jedno, ani drugie.
    …Nie lubię odpowiadać na takie pytania. To, co chciałam powiedzieć, jest w tekście. Albo się wybroni, albo nie.

  • jeśli to pisze mama po stracie dziecka to ja nie komentuję, nie śmię, nie mam prawa, nie potrafię mogę tylko w razie potrzeby być blisko. miałem jedynie na myśli, że płaszcz tak naprawdę nie jest ważny, może trochę zapach to znaczy, żeby nie był nazbyt "naturalny"

  • Dziękuję Zorko za odpowiedź.

    Myślę, że rozumiem…

  • A mi się wydaje, że tu nie chodzi o to, co jest ważne, a co nie, tylko o to, żeby czasami przypomnieć sobie, że nie jesteśmy ani płaszczem, ani zapachem…

    Jak dla mnie, doskonale to ujęłaś, samo sedno:)

  • Przed komentowaniem u Asi też mnie coś powstrzymuje.
    Ale mylisz się Zorko, płaszcz, zapach, są ważne. Bo metaforycznie rzecz ujmując, wprawdzie umieramy od urodzenia cały czas, ale poza tym jednak żyjemy.
    I w życiu różne rzeczy są ważne. I jedzenie, i zabawki, i twórczość i miłość i przede wszystkim inni ludzie.
    Zostanie po nas pamięć w ludzkich głowach, po wybitnych jednostkach tej pamięci będzie więcej i będzie dłużej trwała. Niech nas zatem pamiętają w płaszczu i w zapachu i z iPodem, albo bez niego. A nie w rozciętym podkoszulku, z pieluchą, okaleczonych, z twarzą zjedzoną przez starość i chorobę.
    Nie z samego umierania składa się życie.

  • zmywamy makijaż, zdejmujemy maskę. wracamy do siebie. dobrze jak mamy gdzie.

  • Mysle, ze tez wiem, co chcialas powiedziec… Choc smutne to bardzo. Ale i piekne 🙂 I prawdziwe…
    Dziekuje.

  • Anonimowy

    "przecięty z tyłu t-shirt"
    skąd ja to znam??? …
    dużo takich t-shirtów przecinałam i dalej przecinam, choć teraz zimno to do łask wróciły z długim rękawkiem.
    Siostra śpiocha A.
    Ps. Dziękuję 🙂

  • Jak wyrzucić płaszcz, sweter, zapach, po kimś, kogo wciąż nosimy w swoich źrenicach?
    Niby wszystko jasne, a jednak ręka się cofa.

  • Anonimowy

    To, że założymy lepszy ciuch nie uczyni nas innymi, lepszymi. Nie łudźmy się…to żałosna ucieczka przed samym sobą…

  • Zorko!!

    Tak mi dzisiaj ciężko…….tak się bałam tego dzisiejszego wpisu na blogu Chustki….ja naprawdę wierzyłam że się Jej uda…..że pokona to cholerstwo….tyle dała nam wszystkim , tyle nauczyła………myślisz że to była Jej misja do spełnienia na tym świecie…….że bez choroby nie pokazałaby nam "prawdziwego" wartościowego świata????
    Dzisiaj nie ogarniam tego…

  • Gackowa, nie pisałam, że są nieważne. Pisalam, że…są. Po prostu są.
    Sama jestem nimi oblepiona.
    :*

  • ola

    W życiu jest czas i na zapach piękny i na sweter i na płaszcz. Na piżamy i porozcinane t-shirty też. Nieraz mamy czas tylko na piękny zapach, sweter i płaszcz, nieraz wyłącznie na piżamki i t-shirty, nieraz na nic. Życie.

  • y.

    czas mi obudzić się do życia
    za dużo żyję śmiercią innych

    dobranoc
    jutro z rana
    będzie śnieg
    inna rzeczywistość

  • y. pięknie 🙂

  • dziękuję ci.
    za słowa i za niedopowiedzenia.

  • Chyba trzeba cieszyć się płaszczem i nie myśleć o t-shircie przeciętym.
    Żadne "Memento mori", żadne "Carpe diem", żadne "In taberna quando sumus" przez tyle lat nie nauczyły mnie tego lepiej niż pewne 915. postów i Twój blog, Zorko.
    Za oba dziękuję, ale u Chustki coś nie mogę wpisać. Poza tym, Ona i tak nie przeczyta…

  • Anonimowy

    Twój blog jest dla mnie jak medytacja, zaglądam i czytam,żeby pamiętać, że nikt nigdy nie wie ile jeszcze, i żeby żyć świadomie każdego dnia.
    pozdrawiam z zaśnieżonego Wrocławia
    Kasia

  • Anonimowy

    Po smierci …dostalam zapach,klucze,t shirt -przeciety w worku wydany tylko tyle ,straszne smutne,bylo zycie ,zostaja przedmioty. Z czasem relikwia sie staly,-lacznikiem; zapach t-shirt…Chustke czytam dzieki tobie zorko…i tu sie zatrzymuje coz dalej pisac jak to komentowac czasem swiadomosci zaluje.

  • Ewa

    i tych, co jeszcze zostają…

  • Jestem…

  • Anonimowy

    Zrozumiałam wszystko, pięknie napisane…

  • chciałabym to wszystko też tak ubrać w słowa ale nie potrafię.
    spokojnej nocy.
    Pozdrawiam

  • zorko, mam pytanie, na ktore mysle, ze z racji doswiadczenia wolontaryjnego w hospicjum mozesz odpowiedziec- szczerze, nie sloganami tylko zgodnie z tym jaka jest rzeczywistosc
    czy mozna tak ustawic leki przeciwbolowe w ostatniej fazie choroby nowotworowej zeby pacjent nie cierpial fizycznie
    nie interesuje mnie teoria tylko Twoje doswiadczenie
    nawiazuje do slow Piotra Joanny, ze zapewnienie takiej oslony przeciwbolowej jest w polsce horrorem- czy mozesz to potwierdzic?

  • Można tak ustawić leki; często się udaje.
    Zależy, czy w grę wchodzi sedacja, czy nie. Zresztą zależy to od wielu czynników.

    Widziałam bezradnych lekarzy, ze łzami w oczach – leków przeciwbólwych od wyboru do koloru, maksymalne dawki podane, a dziecko wije się z bólu. Większa dawka może zabić, a ta sama już nie działa. "Polska" nie ma tu nic do rzeczy z mojego punktu widzenia.

  • Piotr pisal chyba o tym, ze w Polsce samo zorganizowanie takiej oslony przeciwbolowej jest horrorem- moze chodzilo o to jak funkcjonuja hospicja domowe, nie wiem
    ale pamietam jak moja znajoma, ktora umierala na raka pluc, kiedy juz zaczela sie dusic, zglosila sie do hospicjum, w ktorym nie bylo wolnych miejsc wiec po znajomosci trafila do zwyklego szpitala gdzie sie po prostu udusila- nikt nie byl tam w stanie ulzyc jej cierpieniu
    byc moze to jest polska specyfika, o ktorej pisal Piotr:(

  • Zbyt wiele razy widziałam, gdy szpital rozkładał ręce; "nic nie można już zrobić" – padał komunikat. A w hospicjum jednak zmiana jakości życia, jeszcze kilka możliwości na godne dni.

  • no tak ale problem jest chyba w tym, ze czlowiek nie planuje z kilkumiesiecznym wyprzedzeniem pobytu w hospicjum, nie rezerwuje sobie miejsca bo zwykle wowczas ma jeszcze nadzieje i walczy; a kiedy nastepuje gwaltowny kryzys to okazuje sie, ze np nie ma miejsc( jak w przypadku mojej znajomej) i czlowiek zostaje sam ze swoim cierpieniem a zwykly szpital jest nieprzygotowany na takie sytuacje i nie potrafi udzielic pomocy
    nie wiem jak jest w przypadku Joanny ale dzisiejszy wpis Piotra jest przygnebiajacy i pytanie czy mozna jakkolwiek pomoc w tej sytuacji

  • Anonimowy

    Kobietki, czy coś się pojawiło dziś u Chustki? Shadow pisze o wpisie Piotra, a ja nie mam siły na cały jad w komentarzach. Pozdrawiam Was ciepło. Ner

  • Anonimowy

    Nie ma rzeczy nieważnych. Właśnie dlatego, że ludzkie życie jest takie kruche, nie należy marnować chwil. Pić życie jak wysuszony pijak wódkę. Chciwie i pełną gębą. Bo to musi nam wystarczyć na zawsze. Pić wszystko – radość i ból, cierpienie i szczęście, jasność dnia i tajemnicę nocy.Jak roślina pije światło by stworzyć kwiat i owoc, Tak i my powinniśmy pić życie, by tworzyć piękno i jeśli się da, zostawić po sobie owoc. Tak, umrzemy. Ale to,m co w międzyczasie wypijemy, na zawsze będzie tylko nasze.

    Pozdrowienia wszystkim
    Dede (tak, to ja:) )

  • 🙂

  • Zorko, ja Ci już dawno chciałam napisać, że bardzo Ci dziękuję. Na Twojego bloga trafiłam rok temu, kiedy w hospicjum umierała moja babcia pogrążona w śpiączce, a ja strasznie bałam się pierwszej wizyty w tym "przerażającym" miejscu. Przeczytałam całego bloga i poszłam, dziękując Bogu, że mam cudowną możliwość by nacierać jej kremem wysuszone ręce i przeżyć jej odejście świadomie i blisko niej.
    Strasznie mi się wtedy przydałaś. :*

  • Dziękuję, nerr.

  • ja pisalam o komentarzu Piotra na jego wlasnym blogu, martwi mnie to co napisal choc mam nadzieje, ze pisze ogolnie i ze Joanna jest pod opiekna przeciwbolowa najlepsza z mozliwych

  • Anonimowy

    Zgadzam się z Gackową.

  • Anonimowy

    Mam pytanie, jak jest adres blogu Pana Piotra, męża Chustki? Zawsze to jakiś strzępek informacji. Oczywiście wiem, że jest źle, ale…

  • Anonimowy

    Dziękuje za odpowiedź i za to jaka Pani jest.

  • O tym jak bardzo hospicja są potrzebne nie ma nawet co dyskutować. Gdy odchodził mój dziadek (nowotwór, odkryty dopiero po utracie przytomności i niedotlenieniu) nikt nie słyszał powszechnie o tej formie opieki. Przez wiele miesięcy moja mama SAMA się nim zajmowała, mając jeszcze pod opieką mnie. Szpital rozłożył ręce, bo pacjent nie rokujący, po prostu wypisał do domu, nie zważając co dalej.

    Dziadek mieszkał wiele km od naszego miasta, mój ojciec pracował, siostra w szkole z internatem, więc mama wzięła mnie małoletnią i przyjechała do rodzinnego domu, by się zająć swoim ojcem. Wiadomo jakie to czasy – brak pampersów, jakichś udogodnień. I opieka 24/24. Dziadek nie poznający otoczenia, chcący gdzieś iść w nocy, obolały…

    To ją wykończyło psychicznie. Dziadek odszedł, bo niestety nie było szans, a i tak w ustach niektórych ludzi był to efekt "złej opieki". Minęło od tej pory ponad 20 lat, a ja widzę jaka to do tej pory jest trauma. Na pewno to, że jako dziecko to widziałam, wryło mi się również głęboko w pamięć. Zwłaszcza, że akurat mnie dziadek poznawał. Zaskakujące. Poza tym jednak wielka niemoc. Pamiętam jedna znajoma przyniosła mi cukierki, a ja myślałam, czy ona myśli, że ja się nimi zajmę i nie wiem o co chodzi.

    Hospicja dla mnie niemoc przełamują. Stąd mój szacunek dla osób tam pracujących/pomagających.

    Rozpisałam się, ale trudno.

  • Anonimowy

    Zorko, jeśli mogę tu, bo lubię tu u Ciebie być.
    Właśnie dziś późnym popołudniem wracałam do domu, śnieg padał, jechałam autem z mężem, było ciemno.Na drodze, z pochylonych od ciężaru śniegu drzew, ułożył się piękny biały, błyszczący tunel. Osłaniał nas od padającego śniegu. Było cudnie.
    Jechałam tak i pomyślałam o Joasi.
    Chciałam żeby zobaczyła ten piękny krajobraz, ale jeszcze wtedy nie wiedziałam, że ona już go może właśnie widzi.
    Teraz siedzę i w wpier… chałwę i chyba mi trochę lżej wiedząc, że ona już …
    Ps. Zorko przychodzę tu do Ciebie, bo wydajesz mi się b. bliska. Wiem, czuję że mnie rozumiesz, że odczuwasz tak jak ja. A Ty masz dar tak wspaniały, że potrafisz to wszystko opisać. A mi robi się wtedy tak jakoś miło i dobrze. (ciężko mi to opisać) Jesteś taką moją opoką.
    🙂 Siostra Śpiocha.

  • Anonimowy

    Zorko,
    powiedz cos…
    Smierc tak strasznie nie pasuje do zycia.
    Nie zgadzam sie na takie zakonczenie.
    Co czuje matka wiedzac, ze zostawia dziecko.
    Co czuje dziecko kiedy odchodzi matka.
    Swiat jest porypany.
    To nie ma sensu.

    Anonimowy,
    a ja wpier… czekolade 🙂

  • Anonimowy

    Czy chorym, na których cierpienie nie pomagają maksymalne dawki leków uśmieżających ból nie można by było pomódz poprzez śpiączkę farmakologiczną? sedację? nie robi się tego powszechnie, jeżeli się robi to nie słyszałam gdzie, a umieranie w wijącym – paraliżującym bólu jest porażką nas wszytkich tu żyjących a zwłaszcza tych wszytkich specjalistów szumnie poruszajacych temat szerokopojętej opieki paliatywnej. To znęcanie się nad umierajacym i jego rodziną trauma zostaje na zawsze……

    Joanna

  • Anonimowy

    Dlaczego tych rokujących pacjentów, którzy w wyniku np. poparzeń aby nie cierpieli wprowadza się w stan śpiączki farmakologicznej? a tych umierających którzy cierpia być może jeszcze bardziej już nie?
    Daleczego nie ma na to ustalonych protokołów i procedur? Rozłożenie rąk przez lekarza że większa dawka zabije pacjenta nie jest ani rozwiązaniem ani wytłumaczeniem, bulwersuje mnie ten temat ponieważ sama byłam świadkiem odchodzenia mojego taty w chorobie nowotworowej…..
    Ta sama Joanna co ciut wyżej w komentarzach

  • Joanna, jak sama piszesz taką śpiączkę farmakologiczną stosuje się u pacjentów rokujących. Więc jest to jakiś rodzaj leczenia.
    U pacjenta w agonii, byłaby to eutanazja, a na to nie ma zgody.
    Czasami więc, jest tak, że ból jest większy, niż dozwolona dawka morfiny…

  • Dziekuje Ci ze dzieki Tobie trafilam na bloga Chustki i dane mi bylo czuc …Twojego bloga rowniez czytam i podziwiam CIe,

  • Nie czuję się na siłach, by dyskutować o sedacji, śpiączce farmakologicznej. Wiem, że taką decyzję podejmuje zawsze zespół lekarzy w porozumieniu z rodziną.

  • Anonimowy

    często jest niestety tak że jak pacjent trafia pod opiekę hospicjum jest już tak bezsensownie obładowany lekami przez lekarzy ze szpitala przychodni którzy nie bardzo mają pojecie o leczeniu paliatywnym że ustawienie takiego pacjenta przez lekarza hospicjum tak aby nie bolało jest już niemożliwe bo nie ma już co dać.lekarze hospicyjni ubolewają nad tym ale jeszcze wiele musi się zmienić w tym temacie.piszę to opierając się na słowach lekarza hospicjum w Katowicach

  • Ika

    Oliwia, "pewne 915 postów" świetnie to ujęłaś:)
    Tak się cieszę, że mogłam wirtualnie poznać cząstkę życia i myśli Chustki i Twoje Zorko. Jesteście tak różne, a jednak tak podobne poprzez odważne życie w prawdzie. Prawda Chustki dobiegła końca, ale zapisana na blogu zacznie chyba żyć swoim życiem i dawać siłę innymm – siłą słowa pisanego;)(oby Piotr zechciał je wydać)
    Pozdrawiam i dziękuję

  • Ciężkie tematy.
    Za głupia na nie jestem chyba. Ale poczytam…

  • Ewa

    dobry artykuł, trzeba takich więcej.

  • Pochłonęło mnie. Trafiasz do mnie, a szczególnie ten artykuł. Obserwuję, bo warto !

    Pozdrawiam i zapraszam 🙂

  • Asia odeszła, zrobiło się szaro i deszczowo (pewnie wykręca te chmury jak gąbki:)). Na początku jej blog poczytywałam tak co kilka dni, często po cichu wściekałam się na główną bohaterkę. Jeszcze wtedy w 2010 jak zaczęła pierwsze wpisy też pachniała korporacją, dobrymi perfumami, niezłymi szmatkami-nie pisała o tym, ale wszystko wskazywało,że Asia ma klasę i rasę:)
    Ostra-pomyślałam.
    Te chujaski-kciukaski, ocena realnego stanu rzeczy-pomyślałam odważna!
    A potem Asia łagodniała; zakochana w życiu i w swoich dwóch panach… tak.. Dziewczyna z charakterem do końca. Czy gdyby nie zachorowała, czy byłaby w stanie docenić TO wszystko?
    Trudne te pytania, gulę w gardle mam do teraz… Najgorszy w chwili obecnej jest chyba fakt prania brudów na blogu Chustki i paru innych pseudo zaprzyjaznionych ( na Twoim Zorko miła cisza). Ludzie piszą TAK jak ich boli, ludzie piszą w emocjach, ludzie lubią ten rozgłos, to jechanie po sobie nawzajem. ech… przykre
    Trwajmy jak najdłużej i oby jak najdalej nam wszystkim było do porozcinanej koszuli… Jeszcze chcemy chyba ładnie pachnieć, co?
    Pozdrawiam wszystkich

  • Cisza koi. Napiszę tu o Asi, na pewno. Jest powód.. Zapytałam wpierw jej męża, czy mogę. Mogę.
    Jeszcze chwila.

    Jednak nie będę publikowała w necie zdjęć, które zrobiłam Asi i Jankowi, gdy gościli w moim domu. Wysłałam je rodzinie, to ich skarby. Asia umieszczała regularnie zdjęcia na swoim blogu; wystarczy.
    Lubię to miejsce, czytelników zorkowni, spokój, tę myśl, że nie jestem w tym sama. Dzięki. 🙂

  • zorka jak zwykle z klasą.. jak Asia..

  • Oj, koliberku, nie "jak zwykle", niestety. Parę razy wdałam się u Aśki w zbędną dyskusję z ludźmi, z którymi dyskutować nie należy. Dostałabym za to od niej po głowie, założę się.

  • ewa

    …że się wtrącę. Wiesz, bo to tak jest, milczysz, znosisz, wmawiasz sobie, że nie ruszy, nie zaboli. Ale boli jak cholera, jak widzisz bezinteresowne kopanie chorej osoby. I nerw szarpnie. Mnie się też zdarzało warknąć. W takiej sytuacji, to pewnie bym mogła i fizycznie uszkodzić. Szczera to prawda, że agresja rodzi agresję. Ale czasem się nie da. Posąg by tylko wytrzymał. I choć najchętniej wepchnęłabym Cię choćby i siłą na pidestał, to na szczęście jesteś żywa kobieta ( z nerwem prawidłowo umiejscowionym :)… a Aśka w najlepszym wypadku zahaczyłaby o meteorologię 🙂

  • jkbyś nie dała sie nigdy sprowokowac zwatpiłabym w Twoja "ludzkość" Agnieszko. 🙂

  • Ludzka jestem do bólu. Problem mam zawsze z tymi, którzy wkręcają mi na łepetynę aureolę. I potem rozliczają z tego nieobecnego pręcika.

    No ale: "róbmy swoje". 🙂

  • Zorko, miałam na myśli płaszcz wychowania, dobrych manier, życia… nigdy człowiek "dorosły" "doświadczony", nie zrozumie do końca spontaniczności dziecka. Uważam, że tylko dzieci potrafią widzieć nas i świat takim jakim jest, bez maski:)… bez płaszcza, zapachu…