Najazdfeatured

Rytm dnia ustawia mi miasto na „O”. Punkt dwunasta, wybijam.
Mijam kiosk, aptekę, sklep z ciuchami, kaplicę, bar, drogowskazy. Zamiast aut suną łóżka, blaszaki z obiadem, sprzątające kombajny.
Prawdziwe polis pod dachoskłonem.
Japończycy tym razem bez aparatów; laptopy w pokrowcach, notatki pod pachą, przerwa w transmisji studenckich danych. Do windy drobię za nimi jak gejsza.
Bram miasta strzeże domofon – się dzwoni, się czeka, się wstępuje. W samo południe. Ręce myte zgodnie z ruchem wskazówek. Paznokcie krótkie, bez lakieru, dłonie sprane, używane. Lubię.

W centrum ty, niczym Ellenai z obrazów Malczewskiego; na pierwszym planie stopy. Prostopadłe.

Jestem – mówię.

Jesteś, mrugasz.

Za głową ściąga: saturacja ok, ciśnienie w miarę. Wiem, na jaki wykres patrzeć, gdy opowiadam. Wiem, kiedy przestać, kiedy rozczesać ci myśli – powyżej stu piętnastu czegoś.

Udaję kuzynkę; w „O” nie ma miejsca dla przyjaciół. Gram świetnie, na wielu bębenkach. Dziś pierwszy raz się wydurniam. Opowiadam o komiksach, które rysuje twój syn:

– Wszystko fajnie, jest fabuła, ludziki mają ręce i nogi, tylko nie rozumiem, dlaczego wciąż atakują je jakiś siki, kupska i latające wucety… Dziwne to twoje dziecię, zdecydowanie!

I stał się cud. Cud prawdziwy.

Uśmiechnąłeś się tak szeroko, że zobaczyłam zęby.
Najpiękniejszy pierwszy uśmiech, jaki widziałam.

Wyrwa w murze.

Do torby spakowałam „Mikołajka”.

Najeżdżam na miasto.

.

  • Dzieki AgZorka, za ten jego usmiech ;-).
    Podziwiam dalej,
    Pozdrowionka

  • Ojej, jak to cudownie przeczytac jakies optymistyczne przeslanie. Dla odmiany od mejla od M, wpisu od innej M

  • Rety jak wspaniale! Chyba jestem miękka kluska bo się popłakałam z radości :*

  • Ewa

    To chyba najgorsze ma już za sobą….

  • Ach!
    Cudna ta wyrwa w murze:)
    Nacisnęłaś chyba "właściwy guziczek", trafiłaś szóstkę w totka – zareagował!
    Cudnie:)

    Pomiziaj ode mnie te prostopadłe stopy.
    Tylko nie łaskocz!

    :*

  • nie wszystko rozumiem.
    ale lubię.

  • elw

    Wieczorami jak pracowałam, mój syn czytał mi Mikołajka. Cudowne momenty…nie sądziłam, że takie czytanie i słuchanie jednym uchem jest niesamowicie wciągające. Książka swoje zrobiła 😉

  • Anonimowy

    Pod atakiem z sików, kup i WC żaden mur się nie oprze. Atakuj Zorka dalej! Powodzenia!
    Syn musi być z przedziału 6-10 lat (przypuszczam) z racji umiłowania tematów ;)i słownictwa "biologicznego". Znam to znam…
    aga.ta

  • Anonimowy

    Wzruszyłam się głęboko i mocno. Jakie to piękne, jakie to za razem smutne i optymistyczne. Wyobraziłam sobie jego usmiech w tej bieli okalającej go. Najpiękniejszy i najbielszy uśmiech… On tylko może poruszać powieką, a on się uśmiechnął. W życiu pełno jest cudów, duzych i małych, najwięcej jest tych małych, bysmy nauczyli się je dostrzegać, dostrzegać cuda i piękno tego świata. Wzruszyłam się. Słów mi brakuje, zresztą jak zawsze, bo to jest zbyt piękne by to opisać.

    Justyna

  • wytrwałości w najazdach! radość i śmiech tak bardzo leczą 🙂

  • Witaj, ptaszku.

    Najbardziej wkurza mnie to, że lekarze mi nie wierzą. "Pacjent śmieje się z dowcipów? Nie sądzę, by przy takich uszkodzeniach mózgu było to możliwe". A ja naliczyłam już 8 uśmiechów przy historyjkach związanych z małym Be. Że już nie wspomnę o uśmiechu od ucha do ucha na widok żony i mnie z rana. Wrrrr…

  • Nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba tylko nadzieję zachować i ducha pogodę. Być wytrwałym i potrafić się jeszcze cieszy. Z rzeczy małych. Tak zwyczajnie. By nie oszaleć.
    Pozdrawiam 🙂

  • ewa

    Zorko, bo niestety, często lekarzom chory jest statystycznym przypadkiem medycznym, nie człowiekiem. Smutne to. Ale myślę, że gdyby dotyczyło to ich bliskich, to pewnie by zauważyli, bo widzieliby – skupili wzrok i serce.

    • Anonimowy

      Skupiają i widza, czasem wiecej niż są w stanie znieść …

  • Historie z OIOMu chłonę jak gąbka, było to życie w którym uczestniczyłam przez 4 miesiące. Szkoda, że do szpitala w którym leżał mój tata nie przysyłają aniołów…….
    Choć nie zapomnę siostry oddziałowej, którą jak czytam Ciebie to sobie przypominam…wyjątkowa osoba, która opowiadała, jak częścią życia jest umieranie i to do mnie dotarło i pozwoliło przetrwać….

  • To TY tam byłaś aniołem, idę o zakład.

    :*

  • Anonimowy

    Co do lekarzy na OIOM. Moja przyjaciółka jest ordynatorem takiego oddziału, anestezjologiem. Niestety, ludzie umierają, taka specyfika tego miejsca, a ona po prostu podpisuje, zamyka kartę i MUSI zapomnieć. Chcąc żyć normalnie, być dobrym człowiekiem i lekarzem, trzeba się odciąć, mieć dystans. To nie znaczy, że znieczulica, że obojętność. To sposób, by świat spoza nie ugiął się pod ciężarem świata na "O".

    Zorko, czytem Twojego bloga od dawna. Jesteś mi bliska, jakbym Cię znała. Może to podobne wykształcenie, doświadczenie życiowe, może coś innego? Niezmiennie podziwiam za to, że masz odwagę mierzyć się z tym, czego ja się tak boję.

    Ewa

  • Mieć dystans – zgoda. Z odcięciem bym polemizowala.

    Pozdrawiam ciepło. 🙂