Lekarzefeatured
…
Najbardziej samotni w hospicjum są lekarze.
Białe kolumny podtrzymujące dach. Każda osobno, każda prosto, na temat.
Lekarze wiedzą pierwsi, złudzeń dotykają tylko w cyrku.
Pozapinane guziki, ułożone włosy, szorstkie, czyste do bólu dłonie, mimika na wodzy. Głos spokojny, jasny, tyka miarowo. Słów, z premedytacją, zawsze mniej niż więcej.
Czasem krzyżują się nam spojrzenia, gdy siedzę przy czyjejś łodzi.
I widzę was, widzę.
Pod zmęczeniem i zbroją stoi (amo, amare) amator. Tak samo bezradny, tak samo serdeczny i czuły. Zmęczony.
Nie pijemy razem kawy, nie rozmawiamy o filmach, książkach, udanym/nieudanym życiu, łąkach, rozłąkach i zaniechaniach; świat musiałby stanąć na głowie, byśmy – ot tak – mogli nagle, bez przymiarek, wskoczyć razem do rzeki.
To nie szkodzi. Jest dobrze.
Widzę was i tak.
Wolontariat to luksus: dawkuję, decyduję, ile czasu, z kim, kiedy.
Nie zaglądam do kartotek, nie muszę wiedzieć. Za to ból mam bardziej na wierzchu, pancerzyk tylko na ramionach; możliwe też, że – w porównaniu – mniej jestem osobno.
Wasze obowiązki nie są moimi obowiązkami. Moje obowiązki – nie są obowiązkami wcale. Jestem wersją de lux, za to bez wyposażenia podstawowego, kwiatem bez łodygi.
Czasem do was mrugnę, ok?
I proszę się wtedy nie zdziwić.
🙂
—
W prezencie wrzucam wam do kieszeni kamyk.
Grzejcie go ukradkiem.
Kamyk
kamyk jest stworzeniem
doskonałym
równy samemu sobie
pilnujący swych granic
wypełniony dokładnie
kamiennym sensem
o zapachu który niczego nie przypomina
niczego nie płoszy nie budzi pożądania
jego zapał i chłód
są słuszne i pełne godności
czuję ciężki wyrzut
kiedy go trzymam w dłoni
i ciało jego szlachetne
przenika fałszywe ciepło
— Kamyki nie dają się oswoić
do końca będą na nas patrzeć
okiem spokojnym bardzo jasnym
Z. Herbert
.
-
Chustka
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
kwietniowy-śnieg
-
Maitri
-
Anonimowy