Całofeatured
…
Jadę autem.
Przepraszam: stoję autem. Korki – miejskie zatory i paraliże.
Trenuję obecność.
Na lewo kasztanowce z kolczastymi macicami i obietnicą kasztanów. Pobocze w trawie, chwastach i drobnych śmieciach. Sporo drzew. Patrzę na niepowtarzalny układ konarów, kształt gałęzi, liście gotowe do lotu. Przede mną i za mną półprzejrzyste kapsuły, a w nich ludzie – powrastani, jak ja, w fotele, przyssani do kierownic.
Przemieszczamy się, zazwyczaj w letargu, chcąc minąć ten czas, przeskoczyć, wymazać. Jedyna forma obrony to próba przeoczenia owego jałowego tu i teraz – zatem albo obracamy w głowie to, co było, albo karmimy się tym, co będzie.
Patrzę na was, na nas.
Oddychamy miarowo i jest w tym pełno bezwiednej miłości. Nasze czoła gładzone tysiąckrotnie przez mamę, starannie opatrzone niegdyś kolano, brzuch dotykany z czułością i troską, delikatnie całowane usta, radośnie ściskane ramiona. Jesteśmy kochani.
Wtedy.
Tu, teraz.
Potem.
Moje neurony lustrzane, niczym satelitarne talerze, kierują się to w jedną, to w drugą stronę, poruszane zgodnym ruchem ławicy. Myślę o was za mną, myślę o was przede mną. Jesteśmy niczym wielka pępowina. Nieważne, że zmęczeni, obarczeni, może rozczarowani.
Uśmiecham się – wreszcie bez pośpiechu – w tym wyjątkowym korku.
Nagle mocno czuję swoje ciało. Ciało, o którym tak niewiele myślę, w którym czasem się duszę, ale bez którego nie mogę nic. Ciało, o które tak mało dbam, którego zawzięcie używam, a gdy protestuje – złoszczę się, że przeszkadza i wymagam podwójnie.
Kilka miesięcy temu poznałam w hospicjum sędziwego rektora pewnej znamienitej uczelni. Długie godziny serdecznych opowieści. Na koniec dostałam od niego tylko jedną radę. Wiem, że mnie lubił i długo myślał nad owym memento.
– Zrobiłem wszystko dla swojej głowy i ducha. Doktoraty, książki, habilitacje, profesury, sympozja, artykuły, dyskusje… Ciało zostawiłem zupełnie. Teraz ono, niedołężne, bezradnie zamknęło moją aż nadto sprawną głowę w potrzasku. Nie poradzę już nic. Mówię to pani, bo jest pani mądra i dobra. Proszę nie popełnić mojego błędu. Niech pani to zapamięta. Proszę dbać o swoje ciało, jeździć na rowerze, pływać. Proszę je pokochać, nie spychać na margines.
Tyle rozczarowań przeszłam z tobą, ciało, tyle bólu.
Zobaczyłam cię tu i teraz, wśród innych ciał. W tym pełnym sensu korku.
Zobaczyłam bez gniewu, zawodu.
Znów się uczę.
I wciąż w drodze.
.
-
Anonimowy
-
Dorothea
-
tabakowska
-
Anonimowy
-
Anonimowy
-
chudsza
-
Maggie
-
Anonimowy
-
Anonimowy