W’dźwięcznośćfeatured
…
Jacek zoperowany (przeszczep skóry) i szczęśliwy – trafił wreszcie do domu po roku nieobecności. Raz po raz dzwoni i zrasza mnie radością. Tyle w nim wdzięczności dla świata…
Też słyszycie jak słowo „wdzięczność” brzmi?
Tysiące radośnie szeleszczących dzwoneczków.
Lubię współbrzmieć z taką wdzięcznością, współbyć, nie pomagać.
Ola również wróciła po operacji, tyle że do hospicjum i słaba.
Chcę myśleć, że jest tam nadal.
Chcę myśleć, że nadal JEST.
Od półtora miesiąca nie byłam w hospicjum. I tęsknię.
Nie pierwszy raz w życiu. Właściwie tęsknota to stała nuta, ziarenko piasku, które czas otorbia macicą perły.
To Ola dała mi błogosławieństwo na drogę. Pogłaskała po policzku i powiedziała, że mam kupić Dom.
I kupiłam Dom. Z uśmiechem i wbrew logice.
I zajmuję się sobą trochę. 🙂
Ale to już inny blog może.
Do hospicjum wracam w sierpniu – walczę z sesją (psychologia po dziesięciu latch od skończenia studiów to szaleństwo) i z ospałością (anemia), kupuję drzwi, płytki, podłogi, piekę dla robotników placki i wymyślam imię dla starej jabłonki w ogrodzie.
A dla was coś, co mam pod słowami i skórą.
Niech wam służy!
http://youtu.be/mYIfiQlfaas
.
-
Anonimowy
-
druga szesnaście