Kopczykfeatured

Mało mam słów ostatnio.

Spędzam z Olą dużo czasu. Poznałam jej męża i córkę. Upiekłam chleb, który zjadła na wielkanocne śniadanie. Na pożegnanie całuję ją w czoło. Ola mruży oczy, nie cofa się, przyjmuje takie gesty z radością. Mówi do mnie zdrobniale, jak do dziecka. Nieustająco zachwyca mnie jej młode serce.

Przeszłyśmy w to miejsce, w którym nie trzeba już opowiadać życia, po prostu zaczyna się żyć obok siebie. I nie ważne, ile owo „obok” potrwa.

Od wczoraj Ola jest w innym szpitalu, będzie miała operowaną niegojącą się ranę. Nie wiem, czy wróci.

Nie czuję jakiegoś większego rozstania.
Obie rośniemy w sobie spokojnie, na kopczyku wdzięczności.

…Swoją drogą ciekawe podobieństwo:

Rozstanie.
Rozrastanie.

.