Jutrofeatured

Jutro, jutro. Może siądę i napiszę jutro.

Nawarstwia się zatem i rośnie bezradność.
Trudno ruszyć dalej, głębiej zapuścić korzenie.

Po śmierci Marka i po jego pogrzebie, po śmierci Mikołaja, kliknęłam spację, która wibrowała czkawką przez prawie dwa miesiące. Dopiero kilka dni temu zajrzałam do hospicjum i wiem: póki nie zrzucę obrazów, nie rozpakuję bagażu – nie zamieszkam w tamtym domu na nowo.

Jutro zatem, może jutro.

Zawsze lepiej szło mi pakowanie PRZED podróżą.

Tli się gdzieś z tyłu głowy ów „bagaż powrotny”, o którym wierszała Szymborska.
I tli się Mikołajek i…

Może jutro.

.