Reniafeatured

Nie pisałam w zorkowni o Tobie, Motylku. Nie było potrzeby.
Ty zrobiłaś to najlepiej:

http://proxa.bloog.pl/

Nasza hospicyjna Kasia spędzała u Ciebie całe dnie – cieszyłam się, że masz takiego przyjaciela; zaglądałam więc na chwilkę, dwie.
Znam tę więź: Kazimierz, Dorotka, Czesiu, moje wszystkie Sławki, wreszcie Gosiaczek… Było dobrze, Reniu.

Ostatni raz widziałyśmy się w zeszłym tygodniu.
Kamyk z Chorwacji wciąż stał na stoliku, a Ty, ubawiona, przyglądałaś się z niedowierzaniem swojej nowej legitymacji rencisty.
Ważność – 2012 rok (mistrzostwa świata…), stopień niepełnosprawności: znaczny. Ubierałaś się w nową rolę, którą oswoić można było tylko śmiechem.
Obśmiałyśmy więc Twoje zdjęcie, datę ważności dokumentu – wszystko, co obśmiać się dało.

Wiedziałam, że odchodzisz. Wiedziałyśmy obie.

Tragizm sytuacji można było jedynie oswajać humorem.
Humor stał się ostatnim atomem człowieczeństwa w całej tej cholernej fizjologii śmierci. Trzymałaś go, póki starczyło sił.
W tej dziedzinie stałaś się mistrzem świata, Reniu.
Pierwsza mistrzyni 2012.

Jutro pogrzeb. Spoczniesz na cmentarzu Martynki.

Jeśli Ci powiem, że jesteś w proszku, wiem, że parskniesz śmiechem.

Amen.

.