Przed wyjazdemfeatured

Spędzam z Czesiem dużo czasu.
Widzę, jak się zmienia, zapada się w siebie, jak tęskni za żoną, jak śpi.

Ostatnio zaskoczył mnie bardzo przytomną obecnością.

-Niech pani ze mną posiedzi. Nie musimy gadać, ja nie jestem z tych, co dużo mówią. Nie o to chodzi, żeby wciąż o czymś gadać. Możemy sobie ot tak posiedzieć. Niech pani zostanie jeszcze.

Nie wiem, jak minęły prawie cztery godziny.

Wciąż trzymam go za rękę. Czesiu, nawet przez sen, głaszcze mnie miarowo kciukiem.
Kto przy kim jest, kto o kogo się troszczy?

Przychodzą też gorsze chwile. Na przykład ta, kiedy Czesiu pomylił żonę Zbyszka ze swoją. Przez pół godziny krzyczał: „mamuśka, mama…” Próbował wstawać, wychodzić z łóżka. Mówił, że żona przyszła do niego, że jest, że żyje.

Innym razem mówi, że spotkają się w niebie.

Albo po prostu płacze.

Wczoraj weszłam na oddział i patrzyłam jak Czesiu śpi. Oddychał głęboko, miarowo, na twarzy malował się spokój.

Patrzę na niego jak na swojego dziadka.
Widzę ich wyraźnie – i Czesia, i Stasia, który odszedł, gdy miałam niecałe dwa lata, i Marysia, który umarł, gdy skończyłam lat sześć.

Posiedziałam z Dorotą, próbując jej głupio nie pocieszać. Rak przebił się przez skórę i rośnie, wciąż rośnie. Nie można go usunąć – jest bardzo ukrwiony. Do woreczka od stomii doszedł kolejny – „na raka”. Niepiękny widok.
Dorota jest obolała i zmęczona, nie ma już sił chodzić z balkonikiem ani usiąść na wózek.
Raz po raz rozmawiamy o pisaniu czegokolwiek dla dzieci, choćby o przepisach kulinarnych dla córki, która właśnie wyszła za mąż. Dorota słucha, myśli, trawi, nie odrzuca.
Żelazo kłuje się póki gorące, a ja wyjeżdżam na wakacje.
Z ciężkim trochę sercem, choć z drugiej strony czekam na ten wyjazd już od dawna.

Chorwacja, białe kamienie z dziurkami, przejrzysta woda, wieczorne wino na tarasie, smak dojrzałego arbuza, bose stopy, sól na skórze.

Może tam spróbuję zacząć pisać do małej Weroniki.
Przecież obiecałam Ci, Gosiu, że to zrobię.
To był właśnie ten pomysł, który wykiełkował po wspólnym liście „Od mamy”.
Pomysł, którym się podzieliłam z Tobą, który przypieczętowałaś swoim „tak” i bladym skinieniem.

Upiekłam wczoraj słodki chleb, zaraz będę go roznosić. Dorota, pani Basia, Pan Zbyszek i jego żona, Czesiu, Ela, inni jeszcze, z którymi się pożegnam. Co mogę dziś dać innego?

Wrócę dopiero w połowie sierpnia.
Kogo spotkam wtedy? Kogo dotknę?

Kto dotknie mnie?

.